sobota, 5 maja 2012

Piąty

Gdy wróciłem do domu moimi myślami targały wszelkiego rodzaju uczucia. Łudziłem się faktem, że mimo, iż minęło parę lat Zayn mimowolnie mnie zapamiętał. Przecież miliony razy powtarzał mi, że jestem jego najlepszym kumplem i będzie o mnie pamiętał do usranej śmierci. A teraz? Nic nie miało sensu... Jego przekonania okazały się być picem na wodę. Cholera, faktycznie zawsze byłem zbyt ufnym dzieciakiem! 
Choć muszę przyznać, że jako młodszy szczeniak nie odczuwałem tego, że Black kłamie. Spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, a gdy wracał do Londynu kontaktowaliśmy się telefonicznie co najmniej kilka razy w tygodniu. Potem okazało się, że Malikowie się przeprowadzili i zmienili numer telefonu, więc kontakt się urwał. Każdego lata miałem cichą nadzieję, że może nie zapomnieli o swoich krewnych (w tym mimowolnie o mnie) i niespodziewanie rozwrzeszczana rodzina ciemnych jak karmel osobników zastuka do mych drzwi.
Boże, Nialler, wyrośnij z tego! Fajnie jest czasem powspominać, ale okazuje się, że wspomnienia z czasem również ulatniają się z naszej pamięci, więc może powinienem postąpić dokładnie tak samo, byleby tylko oszczędzić sobie tych ciągłych wywodów i cierpienia. Kurczę, ale szkoda zapomnieć! Prosty przykład - wciąż idealnie pamiętam mój wypad z Zayn'em i jego wujkiem, Tony'm, na ryby. Mieliśmy może z dziesięć lat. W połowie drogi okazało się, że żaden z nas nie zabrał ze sobą przynęt, więc wujek kazał nam wracać się do domu. Na nasze nieszczęście okazało się, że dom jest zamknięty na cztery spusty, gdyż Trish i ciocia Kimberly wybrały się do miasta na większe zakupy. Nie wiedząc co mamy zrobić zaczęliśmy biegać po podwórku i szukać dżdżownic i innych robali. Mina Tony'ego na widok obłoconych i zmachanych dzieciaków = bezcenna.
Zamknąłem za sobą drzwi i rozejrzałem się po otoczeniu. Wszędzie było puściutko, więc domyśliłem się, iż Lizzie siedzi na górze. Bez zastanowienia puściłem się biegiem na piętro. Okazało się, że szatynka poczęła rozpakowywać swoje ubrania do szaf w swoim pokoju. Swoją drogą jej cztery kąty okazały się być równie przytulne, co moje, choć nieco bardziej dziewczęce, oczywiście. Ściany były pastelowo różowe, a większość mebli była biała, co dodawało wnętrzu jeszcze większego uroku. Powiedzmy, że był to taki domek dla lalek, choć Eli wcale do nich nie należała. Nie chciało mi się patrzeć na to, jak ona pomykała z jednego kąta pokoju w drugi, więc postanowiłem jej pomóc. I z ręką na sercu mogę stwierdzić, iż w taki sposób minął nasz cały dzień, gdyż do późnego wieczora rozpakowywaliśmy nasze przeładowane torby, choć w ostateczności i tak oboje stwierdziliśmy, że nie zabraliśmy ze sobą połowy niezbędnych rzeczy. Cóż, będzie trzeba napisać wiadomość do któregoś z Irlandczyków, by łaskawie nas odwiedził, przywożąc nasze skarby.

Leżałem na środku mojego ogromnego łóżka już od jakichś dziesięciu minut. Zegar wahał się między godziną 12:00 a 12:15. Bynajmniej tak mi się wydaje. Nie byłem już nazbyt śpiący, ale nie miałem siły podnieść tyłka. Najprawdopodobniej wczorajsze hasanie z pokoju do pokoju strasznie mnie zmęczyło, lecz opłacało się, gdyż dzisiaj będziemy mogli z Liz nacieszyć się swoim szczęściem.
Słyszałem, że moja dziewczyna właśnie jest w łazience i prawdopodobnie bierze prysznic. Szum wody połączony z jej głośnym śpiewem towarzyszącym głośnym jękom z przenośnego radia - to wszystko mówiło samo za siebie. Zawsze lubiłem głos Elizabeth. Był taki ciepły i delikatnie zachrypnięty. Idealnie odzwierciadlał jej charakter. Z szerokim uśmiechem na twarzy oczekiwałem momentu, aż szatynka wypełznie spod strumienia wody i przybrnie do mnie całując mnie w czółko, lecz donośne pukanie do drzwi zniszczyło moje marzenia.
- Co znowu?! - sapnąłem pod nosem, po czym niechętnie się podnosząc stanąłem na chłodnych panelach. Swoją drogą dopiero teraz zauważyłem, że rzeczy, które wczoraj miałem na sobie porozrzucane są po całej podłodze, włącznie z bielizną. Czyżby aż tak bardzo chciało mi się spać, że postanowiłem w biegu wpaść do wyrka, nawet się nie kąpiąc? Nieważne, tym razem można mi to wybaczyć.
Wciągnąłem na siebie jedynie pierwsze lepsze bokserki, które znalazłem w górnej szufladzie komody, by następnie zbiec na dół. Pukanie wtórnie się powtórzyło, więc niczym torpeda dobiegłem do drzwi i nadusiłem na klamkę.
- Cześć, Nialler! - do moich uszu dobiegło radosne przywitanie, po czym młoda istota, do której należał owy głos rzuciła mi się na szyję.
- Cześć Wal! - odwzajemniłem uścisk, choć trzeba przyznać iż byłem dość..zażenowany całym tym zajściem. Stałem przed nią w samych gaciach, na których wydrukowane były sprośne plemniki z niesmacznymi tekstami. No tak, prezent od mojego brata. - Coś się stało?
- Nie, wpadłam się przywitać. - czyżby od dziś poranne wizyty członków ich rodziny okazały się codziennością?
- Spoko. Wejdziesz? - szerzej rozchyliłem drzwi, a dziewczyna z niezwykłą pewnością siebie weszła wewnątrz przedpokoju. - Wybacz za to, jak wyglądam, ale dopiero wstałem. - stwierdziłem przeczesując włosy dłonią. Dziewczyna obojętnie zmierzyła mnie spojrzeniem, po czym machnęła ręką i oparła się o lustro zawieszone na jednej ze ścian.
- Mama się pytała, czy nic Wam nie potrzeba.
- Dziękujemy za troskę, ale na razie wszystko jest w porządku. Musimy iść na zakupy, i w ogóle, ale na razie niczego konkretniejszego nie potrzebujemy.
- A propos zakupów... Jak będziecie w sklepie możecie kupić jakieś kiełbaski, karkówkę, czy co tam wolicie. Zapraszamy Was na grilla. - powiedziała uśmiechając się półgębkiem. No tak, grille, ogniska.. Oni zawsze lubili zajmować się takimi towarzyskimi spędami. - A więc jak, wpadniesz? To jest Ty i...
- Lizzie. - dokończyłem za nią widząc, że nie może sobie przypomnieć imienia dziewczyny. - Z przyjemnością wpadniemy. - odparłem, po czym uroczo się uśmiechnąłem.
- Świetnie, w takim razie do zobaczenia o czwartej u nas. - poklepała mnie po policzku, po czym z uśmiechem na twarzy opuściła pomieszczenie i przebiegając przez drogę z impetem wpadła do domu. Nawet z tej odległości usłyszałem jej krzyk "Zgodził się!". Szalona dziewczyna.
Uśmiechnąłem się delikatnie widząc, a raczej słysząc jej podekscytowanie, po czym zamknąłem drzwi i postanowiłem poinformować o wszystkim Liz.

- Wiesz, że mi się to nie uśmiecha. - powiedziała Beth, gdy otwierałem przed nią furtkę od domostwa Malików.
- Wiem, ale dziękuję, że się zgodziłaś.
- Dla Ciebie. - czym prędzej odparła brnąc ku drzwi wejściowym.
Pokiwałem z dezaprobatą głową, po czym dorównałem jej kroku, obejmując ją w pasie. Ta spojrzała na mnie z ogromnym grymasem wymalowanym na jej filigranowych rozmiarów twarzyczce, lecz widząc mój przepraszający uśmiech mimowolnie go odwzajemniła.
- Ubóstwiam Cię, wiesz? - szepnąłem jej do ucha, po czym zadzwoniłem do drzwi.
Nie musieliśmy czekać długo. Trish otworzyła nam z takim impetem, jakby oczekiwała naszego przyjścia stojąc u boku drzwi już od dobrych kilku minut. Na powitanie obdarowałem ją ogromnym uśmiechem, po czym mocno uściskałem. Reszta sama jakoś poszła... Trisha przedstawiła się Lizzie, Liz odwzajemniła się tym samym. Miałem wrażenie, że obie przypadły sobie do gustu. Potem wpadła na nas mała Safaa, która uściskała nas tak mocno, że nie wiedziałem jak mam oddychać. Takie małe, a jakie silne! Wreszcie przyszedł czas na Wal. Siedziała w ogrodzie tuż obok grilla. Wpatrywała się w płomień niczym zahipnotyzowana, lecz gdy usłyszała zbliżające się kroki natychmiastowo powróciła do świata żywych. O dziwo, zarówno brunetka, jak i Eli okazały się być dla siebie niepokojąco miłe. Czyżby obecność pani Miller tak na nie wpłynęła? Wszystko mi jedno. Ważne jest to, że w całym domu nie zauważyłem ani ojca, ani samego Malika. Może to dobrze?
- Niall, a opowiadałeś Lizzie o tym, jak razem z Wal i Zayn'em postanowiliście skończyć na bungee? - z moich zamyśleń wyrwał mnie głos Trish. Spojrzałem na nią nieco nieobecnym wzrokiem, lecz szybko się ocknąłem.
- Słucham?
- Na bungee? Skarbie, nic mi o tym nie mówiłeś! - zaśmiała się Liz, a Wal zniesmaczona wywróciła oczyma.
- Chłopacy postanowili, że skoczą na bungee. Wiesz, te wszystkie filmy ich do tego zmotywowały. Szkoda tylko, że nie obgadali tego z nami i postanowili zabawić się na własną rękę. Znaleźli jakieś liny w garażu pana Horana i gdy je związali postanowili doczepić je do barierki mostu, po czym się z niego rzucić. Wiesz, takie głupkowate rozumowanie trzynastolatków z ADHD. - kontynuowała swój wywód kobieta, a ja jedynie głupio się uśmiechałem bawiąc się pierścionkiem na palcu Beth.
No tak, zarówno moje, jak i Zayn'a pomysły nigdy nie należały do nazbyt normalnych. Zawsze zachowywaliśmy się jak niewyżyte głąby, a biedna Waliyah była naszym królikiem doświadczalnym. Dobrze, że już z tego wyrośliśmy.
- Już jestem! - o nasze uszy odbił się krzyk jakiegoś mężczyzny. Automatycznie rozpoznałem w nim Black'a. Momentalnie wyprostowałem się niczym struna i obejrzałem do tyłu. Szedł tutaj, widziałem zbliżający się cień.
- Cześć! - wrzasnęła Saaf, po czym z impetem w niego wbiegła. Ten chwycił ją w powietrzu i przewieszając sobie przez ramię wszedł do ogrodu.
- O, cześć. - zająknął się na nasz widok, a uśmiech jakby delikatnie zniknął z jego opalonej twarzy.
- Synku, to jest Lizzie, dziewczyna Niall'a. - wskazała na szatynkę Trish, a dziewczyna momentalnie wstała i przywitała się z brunetem.
- Zaraz wrócę, idę do toalety. - szepnąłem w kierunku Wal, po czym niczym ninja zniknąłem z pola widzenia.
A już łudziłem się faktem, że jednak go nie będzie. NIECH TO SZLAK! We wszystkie szyki piorun pizgnął. Nie chciałem, żeby Lizzie osobiście poznała Zayn'owego. Nie, to nie miało tak wyglądać. Nie po tym, jak zorientowałem się, że ten mnie nie pamięta. Po cichu zamknąłem za sobą drzwi od łazienki i powoli podszedłem do lustra. Nie chciałem się w nim przeglądać, lecz mimowolnie to zrobiłem. Moim zdaniem prawie wcale się nie zmieniłem. Wciąż byłem tym zapyziałym blondynem z rozmarzonymi oczami. Może jedynie trochę podrosłem, ściąłem włosy i nałożyłem na krzywe zęby aparat ortodontyczny, nic poza tym. Natomiast Zayn zmienił się jak cholera! Lecz mimo to... Jak On mógł mnie zapomnieć? Nie wiem, to wszystko nie ma sensu.
Umoczyłem dłonie, po czym obtarłem nimi twarz. Chwileczkę.. Trish powiedziała do niego "to jest Lizzie, dziewczyna Niall'a", a więc... Mam się łudzić, czy może jednak obiła mu się o uszy historyjka o małym Irlandczyku, z którym spędzał wakacje, gdy miał kilka, kilkanaście lat? O w dupę, Niall, Ty głupku! Zakręciłem wodę i pokierowałem się w stronę drzwi. Pójdę z nim pogadać, przecież nie zabije mnie, jeśli spytam się, czy rozmawiał o mnie z Trish, prawda? W ekspresowym tempie otworzyłem białe, drewniane drzwi, a już po chwili wpadłem na nie, rozchylając je jeszcze bardziej.
Moim oczom ukazał się Zayn. Czekał na mnie, wyczułem to. Gdy usłyszał, że wychodzę z toalety oparł się prawą ręką o ścianę uniemożliwiając mi tym samym drogę ucieczki, a ja, wciąż oparty o te cholerne drzwi, wbiłem w niego nieco zdezorientowane spojrzenie.
- Cześć Horan.
- Cześć Malik. - odparłem dość niepewnie, po czym przygryzłem dolną wargę. Chwilę się mu przypatrzyłem... Wyglądał inaczej, niźli wczoraj. Miał idealnie ułożone włosy, postawione ku górze. Czarny, obcisły t-shirt idealnie opinał się na jego mięśniach. Na ustach dostrzegłem lekką warstwę pomadki ochronnej, co wydało mi się niemniej, aniżeli dziwne. No i poza tym... Matko, jego wzrok był tak zajebiście hipnotyzujący! Był zupełnie inny niż w momencie, gdy przyprowadziłem jego siostrę do domu. Wtedy w jego tęczówkach dostrzegłem rządzę mordu. Dziś były łagodne, może i nawet błyszczące, jakby szczęśliwe? Sam już nie wiedziałem, wysyłał mi zbyt sprzeczne sygnały.
- Co się tak gapisz, głupku? - parsknął śmiechem przypatrując się mojej zdziwionej mordeczce. O dziwo w jego głosie nie dosłyszałem sarkazmu, był po prostu rozbawiony, ot co.
- No chyba mi nie zabronisz...
- Bo ja wiem... Wiesz, mógłbym to zrobić, ale znając Twoje usposobienie pewnie odbiegłbyś z płaczem. - powiedział wywracając oczyma, po czym ukazał rząd idealnie prostych i białych ząbków w szerokim uśmiechu.
- Mam się... bać?
- Tak! - poczochrał mnie po moich farbowanych włoskach, po czym mrucząc pod nosem coś na styl, że wreszcie je podciąłem, chwycił mnie za kark i mocno przyciągnął do swojej piersi. Poklepał mnie po plecach, po czym wesoło się zaśmiał. - Głupku, jak mogłeś się nie przedstawić?! - wymruczał w moje włosy, po czym uważnie przyjrzał się mojej twarzy. - Matko, wreszcie urosłeś!
- Co?
- No weź, wiesz, że nigdy nie miałem pamięci do twarzy! - teraz definitywnie przypomniał sobie o moim istnieniu.
- Faktycznie, jak mogłeś zapomnieć o swoim przydupasie? - starałem się powiedzieć jak najbardziej oficjalnym tonem, lecz jakoś mi to nie wyszło, gdyż na widok jego zabawnej miny momentalnie zaniosłem się śmiechem.
- Widzisz, najlepszym może się zdarzyć... Nie no, nie wierzę! Choć tu, Nialler! - wtórnie się nade mną rozczulił przyciągając mnie do siebie i zamykając w głębokim uścisku. Jak za starych, dobrych lat. Rozradowany, niczym mała dziewczynka na widok najpiękniejszej lalki na świecie, mocno obwiązałem go rękoma w celu zduszenia jego żeber, lecz po chwili obydwoje rozluźniliśmy uścisk i ze znacznym zdezorientowaniem wsłuchaliśmy się w dźwięk wydobywający się z wnętrza ogrodu.
- Zamknij się, idiotko! Myślisz, że On Cię lubi? Proszę Cię, Skarbie. Takie małolaty jak Ty widuje na co dzień i szczerze wątpię w to, żeby postanowił się z Tobą zadawać!
Chwila ciszy, trzask zbijanego talerza, gardłowy śmiech.
- A myślisz, że On Cię kocha? Spójrz na siebie, Poczwaro! Twój wygląd zewnętrzny jest gorszy od prosiaka wnętrzy, więc wątpię, żeby wytrzymał z Tobą pod jednym dachem dłużej, niż tydzień!
- Wal i Lizzie? - Zayn zmarszczył czoło. Ja jedynie zacisnąłem dłonie w piąstki i ruszyłem w epicentrum tego jarmarku. CHOLERA, ZERO WOLNOŚCI!


// Przepraszam, że dodaję go tak późno, ale miałam problemy nie tylko z jego napisaniem (mam świadomość, iż rozdział nie należy do najlepszych -.-), ale również prywatne. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy i kolejny rozdział postaram się dodać jak najszybciej będę potrafiła :) Ponadto wtórnie dziękuję za to, że nieliczna, lecz jakże ważna dla mnie, grupa ludzi odwiedza tego bloga, a co więcej - czyta go. NADAJECIE MOJEMU ŻYCIU SENS! :)
Dziękuję & całuję :) xxx
@ChelleHoralik

10 komentarzy:

  1. No... no, no... nononono! No kurde nie wiem co mam napisać! Nie stać mnie na jakiś inteligentny komentarz, chyba dlatego że przy Twoim stylu pisania czuję się jak pięciolatek usilnie próbujący wymyślić jakąś tandetną wersję wieczorynki, przy wieloletnim, wybitnym pisarzu na miarę Szekspira! No dobra, rozdział bardzo mi się podoba, wciąż jestem pod wrażeniem Twojego stylu pisania i teraz trochę głupawki: JEST!!! NA RESZCIE GO POZNAŁ!!! JEA!!! Czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny jest i dodawaj szybko nn , bo nie moge sie doczekać co wyniknie z tej kłótni . :-)
    @dominikaahearts

    OdpowiedzUsuń
  3. Noo.. i pięknie ;d bardzo przyjemny rozdział, dostałam banana na twarzy od tego, że Zayn w końcu rozpoznał Nialla ;d Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. NAJLEPSZY! jest Ziall, jest kłótnia, wszystko na miejscu :D cały czas się cieszę do monitora, bo nie mogę, zajebisty jest ♥ wybaczam ci, ale dodaj szybko kolejny :) i niech będzie duuużo Zialla ♥ @mrshoran_buddy xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :3 Kłótnia między dziewczynami najlepsza :D Czekam na nn. :)

    Wpadnij czasem do mnie.
    oxox. ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. hahah Zajebisty szczerzyłam się jak głupia jak Zayn rozpoznał Nialla
    hehe czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebioza !!!!! Kocham takiego rodzaju opowiadanie :P wreszcie Happy end, ale co dalej z Liz i Wal???? Czekam na następny. Czytam cały czas na bieżąco <3

    OdpowiedzUsuń
  8. hahha fajny moment tak Zayn z Niallem sie "spotkali" tak sie cieszylam ^^ Ale Wal i Lizzie? Hm... bedzie ciekawie :P
    1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. jaki smajl na buzi jak Zayn rozpoznał Nialla. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Liczę na 18+ ;P Czytam dalej!

    OdpowiedzUsuń