Złożyłem dwa, zabrudzone od sosu pomidorowego, talerze na jedną kupkę, po czym nieznacznie się uśmiechnąłem kładąc na nich równocześnie dwa zużyte widelce. W moich myślach wciąż rozbrzmiewały głosy, które co jakiś czas melodyjnie prychały śmiechem zaraz po tym, gdy padło jedno z mniej lub bardziej niezręcznych pytań. Miałem tutaj na myśli, przede wszystkim, konwersację z Cher. Może to dziwne, ale.. otworzyła się przede mną. Może moje żarcie faktycznie było magiczne? Może mój makaron był zrobiony z czegoś, co zmuszało ludzi do mówienia prawdy i tylko prawdy? Sam nie wiedziałem... Ale polubiłem to. Czułem, że przyjaźń między mną a panienką Lloyd przeskoczyła na bardziej zaawansowany stopień.
- Cher, o co chodzi?
- Słucham?
- Ty i Harry. Widziałem, że coś jest na rzeczy.
- Niall, ja..
- Nie wykręcaj się. Wiesz, że nikomu o niczym nie powiem. Możesz mi ufać.
- Ja i Harry... my byliśmy parą. Przez jakiś miesiąc, może dwa. Kilka dni przed moim wyjazdem do USA wyznał mi co czuje. Uległam mu, poszliśmy do łóżka.. a potem wyjechałam. Po jednym z koncertów dostałam od niego wiadomość, że.. to był błąd. Kocha mnie, ale jak siostrę i nie chce stracić takiej przyjaciółki jak ja. Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja nie potrafię o nim zapomnieć.
Jej końcowe słowa głucho obijały się o moją czaszkę. Ona musi cierpieć, i to cholernie mocno. Chyba żadnej dziewczynie, ani też chłopakowi, nie życzę, by przechodzili takie katusze. Miłość jednak czasami bywała zgubna, ale jedynie wtedy, gdy okazywała się być nieodwzajemniona. Jestem dobrym przyjacielem, więc wysłuchałem jej, pozwoliłem jej wypłakać się na moim ramieniu, wreszcie nakarmiłem ją spaghetti, wysuszyłem bluzkę, z której ówcześnie sprałem plamę i przyrzekłem, że jakoś jej pomogę. Nie mam bladego pojęcia jak, ale poradzę sobie. Ona była zbyt kruchą istotą, by poradzić sobie z tym ciężarem w samotności.
Oparłem się lewym biodrem o kant stołu, po czym upiłem łyk wody mineralnej, którą jakiś czas temu wlałem do przezroczystej szklanki. Mimo, iż tyle rzeczy działo się wokół mnie miałem wrażenie, że osobiście stoję na prostej. Wszystko to, czego chciałem - właśnie było na wyciągnięcie mojej dłoni. Choć nie mogę zapominać o tym, że czekała mnie jeszcze dogłębna konwersacja z najważniejszym mężczyzną na chwilę obecną w moim życiu. Znając los, Malik przyjdzie do domu obrażony na cały świat i nie będzie miał najmniejszej ochoty ze mną rozmawiać. Zbyt długo go znałem, by nie przewidzieć jego reakcji na to.. wszystko. Odstawiłem naczynie na blat stołu, po czym uniosłem wzrok i zerknąłem na zegarek. Dokładnie w momencie, gdy gruba wskazówka przesunęła się o jedną jednostkę dalej, a z tarczy zegara spokojnie mogłem odczytać, iż mamy już osiemnastą godzinę, usłyszałem jak drzwi od mieszkania cicho się otwierają, po czym z nie większym szmerem powracają do pierwotnego stanu bytu. Głośno przełknąłem ślinę i zaplótłszy ręce na wysokości klatki piersiowej wbiłem wzrok w przejście. Nie myślałem nawet o tym, by się ruszyć. Po prostu stałem na środku kuchni i oczekiwałem tego, aż brunet sam pofatyguje się o przywitanie się ze mną.
- Cześć. - bąknął prawie niezrozumiale pod nosem stając w drzwiach kuchni, po czym ściągnął usta w prostą linię i odłożył czarny plecak na podłodze. Tam, gdzie zawsze. Można rzec, iż tak bywało każdego dnia. On wracał do domu, ja czekałem na niego w kuchni i podając mu coś do skonsumowania słuchałem tego, jaki to wspaniały dzień miał w pracy. Dziś wiedziałem, że będzie inaczej, ale aktualnie starałem się o tym nie myśleć. - Ktoś tu był? - wymownie zerknął na dwa talerze, które znajdowały się nieopodal mnie.
- Cher. Spotkałem ją w szpitalu i zaprosiłem na obiad.
Na słowo szpital na twarzy Mulata zarysował się lekki grymas, jednak zignorowałem to. Ująłem naczynia w dłonie i jak gdyby nigdy nic ustawiłem je w zlewie. Nie chciało mi się teraz sprzątać, no i nikt mnie nie gonił...
- Kazała Cię pozdrowić. - przypomniałem sobie jej końcowe słowa, gdy to już wychodziła z naszego apartamentu, po czym wreszcie odwróciłem się do niego przodem i zgarnąłem z blatu stołu moją prawie pustą szklankę.
- Kto?
- Cher. A co, myślałeś, że mówię o Lizzie? - spojrzałem na niego dość kąśliwym spojrzeniem, po czym nieznacznie wygiąłem usta w chamskim uśmieszku. Skoro on mógł strzelać fochy, to niby dlaczego ja miałbym być gorszy?
- Niall, proszę Cię.. - Zayn ciężko westchnął, po czym wreszcie dał kilka kroków do przodu nieznacznie się do mnie przybliżając. - Nie mam ochoty na kłótnie.
- Nie ja wstąpiłem na ścieżkę wojenną, kolego. - upiłem do końca trunek, po czym również i to naczynie odstawiłem tuż obok talerzy. Szukałem zajęcia, które jakkolwiek pozwoliłoby mi nie zwrócić uwagi na jego błagalne spojrzenie. Wiedziałem, że gdybym tylko podniósł głowę, jego czekoladowe tęczówki przeszyłyby mnie na wskroś, potem zjadłyby mnie wyrzuty sumienia i.. spędzilibyśmy dzisiejszy wieczór na oglądaniu pierwszego lepszego filmu na DVD.
- Przepraszam, kochanie. Wiesz, że Elizabeth to dla mnie dość drażliwy temat.
- Boisz się, że Cię dla niej zostawię?
- Nie? Tak. Sam nie wiem...
- Zayn.. - zacząłem i mimowolnie uniosłem głowę ku górze. Horan, głupku! Dopiero teraz zorientowałem się, że ten stoi praktycznie naprzeciw mnie. Był oparty o stół i wpatrywał się we mnie z tym swoim wrodzonym seksapilem i swoistym urokiem. Przygryzłem dolną wargę, a on jedynie odepchnął się od oparcia i podszedł do mnie ujmując moją zarumienioną twarz w swoje lekko chłodnawe dłonie.
- Wiem, wiem. Kochasz mnie, i tylko mnie. Mówiłeś mi to trylion razy. Ale nie widzisz, że mam powody do zazdrości? No i.. nie lubię, gdy ktoś przerywa nam te NASZE chwile. - przedostatnie słowo zostało przez niego niezmiernie słodko naznaczone, przez co na moją twarz wkradł się zadziorny uśmieszek. Spojrzałem w jego czekoladowe oczyska, a on jedynie lekko pogładził mój prawy policzek swoim kciukiem. - Przepraszam, na prawdę..
- Nie gadaj, tylko całuj. - zmarszczyłem lekko nos, a on radośnie zachichotał i soczyście musnął moje spragnione jego bliskości wargi. Automatycznie plotłem dłoń w jego włosy, a drugą ręką pozwoliłem sobie lekko zmierzwić koszulkę, którą miał na sobie.
Ostatnio zauważyłem, że nasze samotnie spędzane wieczory zazwyczaj kończyły się w jeden i ten sam sposób - seksem. Nie, żeby nazbyt specjalnie mi to przeszkadzało! Wręcz przeciwnie, była to czynność, która bardzo mi schlebiała, ale.. czasem chciałem po prostu się do niego przytulić i porozmawiać, a on chyba niezbyt dokładnie zdawał się rozumieć moje intencje. Chyba nieco zbyt bardzo przywykł do tego, że jestem "tylko jego". Może ta cała sytuacja związana z Lizzie będzie czymś, co wniesie w nasze relacje coś świeżego? Może właśnie dzięki niej brunet pogodzi się z faktem, że otaczają mnie inni ludzie, którzy bardzo za mną tęsknią i również oczekują tego, że będę się starał jak najczęściej dotrzymywać im towarzystwa. To, że mam chłopaka przecież nie oznacza wiecznego celibatu, bądź też aresztu domowego, nieprawdaż? Malik musi wiedzieć, że jestem w stanie poradzić sobie równiez i bez niego. Choć chyba logiczne, że nawet nie myślałem o tym, ażeby spróbować to zrobić...
Uśmiechając się pod nosem czułem, jak chłopak penetrował swoim językiem moje podniebienie, tak doskonale znane jego mięśniowi gębowemu. Swoimi wilgotnymi pocałunkami zjechał na moją szyję, później obojczyk, a jego kolano mimowolnie ocierało się o moje krocze, gdyż umożliwiłem mu owe dojście machinalnie rozstawiając lekko nogi. Zjechałem dłońmi na jego pośladki, lecz on niezbyt długo pozwolił sobie na to, by moje ręce raczyły nieco je podrażnić. Otóż sam chwycił mnie za moje zgrabne cztery litery, następnie lekko podrzucił mnie sobie do góry i unosząc mnie nad ziemią, gdy tylko zaplotłem nogi wokół jego pasa, przeniósł mnie na coś twardego. No tak, dopiero po chwili zorientowałem się, że leżę na kuchennym stole. NA STOLE?! Chyba jeszcze nigdy się to nam nie zdarzyło. Swoją drogą, zauważyłem, że z dnia na dzień chłopak wybierał coraz to dziwniejsze miejsca do uprawiania stosunku. Miał wybujałą fantazję erotyczną, trzeba mu to przyznać. Wspinając się na blat, lekko się nade mną nachylił i powrócił do zasysania się w moją skórę. Coś czuję, że jutro będę zmuszony paradować po ulicy z dorodną malinką na wysokości szyi, ale mniejsza z tym. Gdy wreszcie się ode mnie odessał - wykorzystał ten moment, by zorientować się wzrokiem gdzie znajduje się zapięcie od moich spodni. Zwinnie rozpiął guzik i zamek usadowiony na materiale, po czym jednym gestem zmusił, by moje biodra się podniosły. Posłusznie to zrobiłem, a gdy tylko jego palce zakleszczyły się na górnej części mojej odzieży - już po chwili zarówno moje spodnie jak i bokserki, które ściągnął za jednym razem, leżały na podłodze pod stołem.
Gdy ten znów złączył nasze usta w pocałunku, dość dzikim i spontanicznym, czyli takim, jakie lubiłem najbardziej, tym razem to ja zaoferowałem się ze ściągnięciem jego dolnego odzienia. Uśmiech, który wyczułem pod pocałunkiem uznałem jako zgodę, więc już po chwili uniosłem się lekko do góry i zsunąłem jego ubrania do wysokości kolan. Po chwili poczułem, jak chłopak mocno przygwożdża mnie do drewnianego blatu, a jego ostre zęby lekko nadgryzają płatek mojego ucha.
- Przez Ciebie stałem się seksoholikiem. - syknął mi wprost do ucha, a ja wygiąłem się jak struna w momencie, gdy ostro wjechał we mnie swoim członkiem. Z mojej krtani wypłynął stłumiony okrzyk, a moje oczy zaszły mgłą. Nie poznawałem go.. Zawsze subtelny i delikatny Zayn dziś przypominał.. łowcę. Byłem jego zwierzyną i miał prawo robić ze mną wszystko, na co tylko naszła go ochota.
- Zayn? - sapnąłem lekko zachrypniętym głosem, lecz on mnie nie posłuchał. Ponowił swoje pchnięcie, a ja znów wygiąłem się pod naporem jego ciała. Ból przeszył moje ciało po całej długości mojego kręgosłupa, lecz już po chwili w tym samym miejscu poczułem przyjemne mrowienie, które nieznacznie mnie podnieciło. Wjechałem dłońmi pod jego bluzkę i wbijając paznokcie w jego plecy pozostawiłem na nich krwiście czerwony ślad, gdyż pozwoliłem sobie podrapać go od połowy pleców, aż do pośladków. Czułem, jak nasze ciała stawały się spocone i nieprzyjemnie lepkie, lecz zignorowałem to. Bardziej skupiałem się na tym, że jego niezaspokojony penis rozdzierał mnie od środka. Jego ruchy były coraz szybsze i pewniejsze siebie, o ile mogły jeszcze takie być. Miałem wrażenie, że.. on nie myśli nad tym co robi. Przez chwilę w moim umyśle rozkwitła nawet myśl, że może w ten sposób chce mi pokazać, że nie tylko duszą, ale i całym ciałem należę do niego i nikt inny nie ma prawa nawet na mnie spojrzeć, lecz szybko o tym zapomniałem, gdyż po chwili nie byłem się w stanie na niczym skoncentrować.
- Malik... kurwa.. zaraz... umrę! - warknąłem na niego, a on jedynie ciężko sapnął i bąknął.
- Zamknij się. Chwila. - moje płuca z trudem łapały powietrze, a palce coraz silniej wbijały się w jego nieskazitelną skórę. Świat wokół mnie zaczął wirować, blat pod moją posturą robił się coraz bardziej miękki.. aż wreszcie poczułem, jak wewnątrz mnie dochodzi do eksplozji: poziom podniecenia chłopaka dosięgnął zenitu i spuścił się wewnątrz mnie. Poczułem jak moje ciało staje się niezmiernie rozluźnione, a już po chwili zmęczona sylwetka Mulata ciężko na mnie opadła. Sapiąc mi prosto nad uchem lekko pocałował mnie w skroń, po czym głaszcząc mnie po sklejonych włosach, szepnął. - Kocham Cię.
Spojrzałem na niego lekko nieobecnym wzrokiem, po czym delikatnie się uśmiechnąłem. Objąłem go w pasie, po czym oblizując suche usta, ledwo słyszalnie odwzajemniłem się podobnym wyznaniem. Sam nie wiem co działo się potem... Po prostu widziałem ciemność i sam nie wiedzieć kiedy - zasnąłem czując się niezmiernie bezpiecznie mając u boku bruneta.
// Mam wrażenie, że rozdział wyszedł dość nudny, niezbyt spójny i krótki, ale cóż.. Musiałam go dodać, bo jak najszybciej chcę skończyć to opowiadanie, a przy okazji nie chcę Was dłużej trzymać w niepewności :) W poprzednim rozdziale nie było Zayna, więc tutaj musiałam go wykorzystać, i to bardzo doszczętnie. Mam nadzieje, że Was nie zawiodłam, bo nie ma się co oszukiwać - wypadłam z wprawy i nie umiem już nie wiadomo jak smakowicie opisywać takich scen. Nie będę tu dodawać nic więcej. W przyszłym rozdziale znów pojawi się Harry, gdyż do końca opowiadania stanie się on jednym z głównych bohaterów. Podobnie jak Cher. I tak, dobrze myślicie - HARRY SPORO TUTAJ NAMIESZA :3 Ale ćśśśśś, nic Wam nie mówiłam. Nie pytajcie o to, kiedy dodam kolejny rozdział. Piszę je na bieżąco, więc dodaję wtedy, gdy tylko uda mi się coś naskrobać. Ostatecznie, jeśli chcecie trzymać rękę na pulsie, śledźcie moje wpisy na twitterze, o! Buziaki . xx
@ChelleHoralik