poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Siedemnasty

Byłem.. wniebowzięty? Tak, inaczej nie potrafię określić uczucia, które aktualnie wypełniało każdy centymetr mojego ciała. Dni do naszego wylotu do Paryża zbliżały się ogromnymi krokami. Szczerze mówiąc nie miałem bladego pojęcia o co w tym wszystkim chodziło. Zayn nawet nie napomknął mi o tym, że ma zamiar wziąć sobie urlop w radiu! Nic, zero odzewu na ten temat z jego strony... A tu nagle wyjechał mi z wakacjami. I to akurat teraz! To wszystko było strasznie szalone, ale właśnie za to kochałem tego głąba... Był taki spontaniczny i zawsze potrafił mnie zadowolić. 
Siedziałem na dokładnie wypchanej walizce, która nawet pod naporem mojego ciała nie miała zamiaru zrobić mi niespodzianki i się dopiąć. Kurczę, i w czym ja tam będę paradował?! Przecież jakoś muszę wyglądać, skoro u mego boku będzie znajdował się nikt inny, aniżeli sam Malik. Przy nim dokładnie trzeba uważać co się nosi, gdyż jedna mała gafa i już wygląda się jak prostak. Choć ze mną zawsze było tak, że byłem ubrany niczym szczur na otwarcie kanałów, więc chyba nazbyt szczególnie nikogo nie winno to zaskoczyć.
Gdy po raz setny podskoczyłem z dupskiem na dość niewygodnym siedzisku usłyszałem dźwięk mojego telefonu. Ktoś do mnie dzwonił, ale za nic w świecie nie wiedziałem gdzie znajduje się moje zacne BlackBerry. Cholera, akurat teraz?! Podskoczyłem jak poparzony i począłem wodzić wzrokiem po całej sypialni. Na biurku znajdowały się jedynie jakieś stare papiery i puste paczki po słodyczach, które prawdopodobnie pochłonąłem w samotności. Może powinienem tutaj nieco ogarnąć? Jeszcze moja mama wpadłaby z wizytą, a ten widok raczej by jej nie zadowolił... Mniejsza z tym, mój telefon wciąż uporczywie nawołuje do tego, ażebym rzucił wszystko i wreszcie otworzył do kogoś gębę! Hm, na łóżku nie ma, na komodzie też.. Chwilunia! 
Marszcząc czoło podszedłem do sięgającej mi do pasa komody idealnie dobranej kolorystycznie do koloru oparcia łóżka i reszty mebli. Wciąż nieco zdezorientowany ująłem w dłonie gałki od pierwszej szuflady i... parsknąłem śmiechem na widok mojego cacka leżącego między bokserkami mojego chłopaka. Hm, nie wiem jakim cudem mój telefon znalazł się właśnie tam, ale tak to bywa, gdy chłopak wstawał do pracy na ostatnią chwilę i chwytając za wszystko co znajdowało się pod zasięgiem jego ręki wymachiwał tym, ażeby ukazać swoje jakże biedne położenie. Dobrze, że ja pracowałem jedynie popołudniami, i to jeszcze od poniedziałku do środy. Mogę się założyć, że jak Zoro dzisiaj wstawał chwycił za swoje bokserki, które leżały nieopodal łóżka, a że pod nimi znajdował się mój telefon - władował go razem z nimi właśnie tutaj. Mniejsza z tym, czas wreszcie odebrać.
- Halo?! - spytałem rozbawionym tonem nawet nie zerkając na podświetlony ekran.
- Witaj kocie. - usłyszałem w odpowiedzi, więc jeszcze bardziej się zaśmiałem. 
- Masz przerwę? 
- Tak i strasznie się za Tobą stęskniłem. Odwiedzisz mnie?
- Co? - on i jego durne pomysły. - Nie mogę, pakuję się.
- Już? Wyjeżdżamy dopiero za trzy dni.
- Nie chcę robić tego na ostatnią chwilę, w porównaniu do Ciebie. 
- Nie kłóć się ze mną, bo nie będzie seksu.
- Cicho, nic przecież nie mówiłem, nie udowodnisz mi tego! 
- To przyjdziesz? 
- Za ile?
- Piętnaście minut i masz tu być. Do zobaczenia! 
On się chamsko rozłączył, a ja stałem wciąż przy tej cholernej komodzie i gapiłem się na czarny wyświetlacz telefonu. Hm, jeszcze nigdy nie dzwonił do mnie po to, żebym przyszedł do niego w trakcie pracy... A to dobre, nasze życie z dnia na dzień staje się coraz piękniejsze. Jeszcze brakuje nam psa, z którym codziennie będziemy wychodzić na spacery i romantycznych kolacji na dachu wieżowca. Mrrr, aż dostałem gęsiej skórki! 
***
 Trzykrotnie zapukałem do drzwi, w których zazwyczaj przesiadywał Zayn. Nie wiedziałem jak mam się zachowywać, gdyż nigdy nie byłem tutaj stałym gościem... O wiele częściej było mi dane wypowiadać się w trakcie czyjejś audycji w owym miejscu, ale nie zdarzyło się tak, abym przybył tutaj bez większego celu. Nawet czekając na Zayn'a po pracy nigdy tu nie wchodziłem, gdyż czułbym się tutaj dziwnie. Każda siedząca tu osoba miała coś wspólnego z show-biznesem, a przynajmniej sporadycznie się o niego ocierała, a ja? Prosty chłopak z Mullingar, który na widok jakiejkolwiek gwiazdy zachowywał się jak niedorozwinięta nastolatka, która płakała i śmiała się jednocześnie. To miejsce zdecydowanie nie było zadedykowane dla mnie.
Gdy uchyliłem delikatnie drzwi, lekko wychyliłem zza nich swoją głowę, zaglądając do wnętrza "biura". Na jednym z kilku foteli znajdował się dobrze zbudowany mężczyzna z okularami na nosie, około trzydziestki.W pierwszym momencie nawet nie spostrzegł, że wbijam w niego swe lazurowe ślepia, gdyż był tak bardzo pochłonięty czytaniem jakiegoś magazynu, którego nazwy z owej odległości niestety nie byłem w stanie rozszyfrować, lecz gdy z mojej krtani wydobyło się ciche chrząknięcie momentalnie odłożył gazetę na kolana i uważnie mi się przyjrzał.
- Cześć Niall! - ku mojemu zdziwieniu zwrócił się do mnie po imieniu, po czym nieznacznie się uśmiechnął. - Zayn'a nie ma, musisz przejść się o trzy drzwi dalej. - dodał na odczepnego, po czym wrócił do poprzedniego zajęcia. Cóż, to było nieco dziwne, gdyż nigdy wcześniej nie widziałem tego człowieka na oczy, lecz skoro poinformował mnie o aktualnym miejscu pobytu mojego ukochanego, to chyba powinienem uszanować jego chęć pobycia w samotności i grzecznie zamknąć drzwi.
- Dzięki. - cicho chrypnąłem, po czym gdy tylko usłyszałem kliknięcie zamykanych się przeze mnie drzwi, począłem podążać wzdłuż ogromnego, kolorowego korytarza. Pierwsze, drugie... Trzecie? Moja jakże skromna postura znajdowała się właśnie naprzeciw toalety dla niepełnosprawnych. Nieznacznie ściągnąłem brwi, po czym rozejrzałem się dookoła. Nic, zero żywej duszy. Nie spodziewałem się, że praca w radiu może być taka.. monotonna? Cicha? No i że osoby pracujące tutaj nie wiedzą gdzie znajduje się wc... Drugie drzwi, człowieku, drugie! - krzyknąłem sobie w myślach, po czym z szerokim uśmiechem na twarzy pchnąłem drzwi do męskiej toalety. Było tam niezmiernie czysto i pachniało morskim odświeżaczem, który dosłownie chwilę po tym, gdy wkroczyłem do środka dał o sobie znać wypuszczając dawkę zapachu na zewnątrz pojemnika. Mocno zaciągnąłem się powietrzem, po czym wypuszczając powietrze z płuc rozejrzałem się dookoła.
- Zayn? - przeszedłem się aż do ostatniego zlewu i bacznie przyjrzałem się wszystkim kabinom, które definitywnie były puste. To było co najmniej dziwne! - Jaja sobie robicie? - bąknąłem pod nosem, po czym przejrzałem się swojemu odbiciu w lustrze. W ostateczności poprawiłem swoją lekko uniesioną ku górze blond grzywę, po czym bez zbędnego słowa wyszedłem z wnętrza pomieszczenia, dodatkowo trzaskając za sobą drzwiami.
Gdy tylko stanąłem na środku korytarza i rozglądałem się po całej okolicy w celu zaobserwowania kogokolwiek, kto mógłby mi powiedzieć gdzie znajduje się panicz Malik, nagle poczułem jak ktoś chwyta mnie za kołnierzyk czarnego płaszcza zimowego i całą siłą zaciąga mnie do środka kwadratowego pomieszczenia, jakim okazała się być.. nieszczęsna toaleta dla niepełnosprawnych, trzecie drzwi. Moje plecy z niemałym uderzeniem natknęły się na metalową poręcz, która zazwyczaj znajduje się nieopodal "klopa", jak śmiem go nazywać, a tuż przede mną pojawiła się sylwetka wysokiego bruneta.
- Dłużej nie dało rady? - spytał, po czym z impetem wpił się w moje nieco roztrzęsione wargi.
- Z-z-zayn! - lekko go od siebie odepchnąłem, po czym wciąż trzymając dłoń na jego torsie, uważnie mu się przyjrzałem. - Co tu się dzieje? Jesteś w pracy! - syknąłem, po czym głębiej mu się przyjrzałem.
Patrzył na mnie lśniącymi oczyma. Jego źrenice, zawsze stosunkowo małe, pozwalające głębiej przyjrzeć się jego idealnym, czekoladowym tęczówkom, tym razem były ogromne. Jego dolna warga tym razem była nieznacznie przygryziona, a jego klatka piersiowa przerażająco szybko unosiła się ku górze, po czym swobodnie opadała w dół.
- Co się z Tobą dzieje? - spytałem nieco bardziej się opanowując. Chłopak spuścił wzrok, po czym parsknął perlistym śmiechem. Następnie ujął moją dłoń i, ku mojemu zdziwieniu, przyłożył ją do swojego krocza.
- To się dzieje! Cały dzień nie potrafię się opanować... Muszę Cię mieć. Tu i teraz! - moje palce namacały ogromne wybrzuszenie w miejscu jego przyrodzenia. Chyba nikt nie chciałby wtedy zobaczyć mojej miny... Usta samoczynnie się rozdziawiły, a oczy nabrały rozmiarów spotka. Chyba jeszcze nigdy mu się to nie zdarzyło. Zresztą, mnie również. W pracy zawsze potrafiliśmy odciąć się od uzależnienia od siebie, każdy miał zajęcie i starannie musiał podporządkować się rygorom panującym w swoim miejscu pracy. To co teraz się działo było dla mnie dziwne, niespotykane, ale mimo wszystko kuszące.
Na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek, a gdy Mulat zdołał to wyłapać, szeroko się uśmiechnął i zwinnie przekręcił zamek w drzwiach toalety. nawet nie zorientowałem się kiedy nastąpił moment, że chłopak stał przywarty do mnie całym swoim ciałem i już dawno pozbył się mojego płaszcza i swetra, który miałem pod nim. Jego rozgrzane palce subtelnie dotykały każdego centymetra mojego zziębniętego ciała, a usta intensywnie uprawiały bitwę z moimi wargami, które standardowo oczekiwały pokazania kto tu rządzi.
Czułem emocje, które nami rządziły. On był rozpalony.. chyba jak nigdy przedtem. Ja bałem się, lecz nie chciałem odrzucić jego spontanicznej propozycji. Bo prawda jest taka, że nie robimy tego w domu, tak jak zawsze. Zayn tutaj pracował... Nie daj Boże ktoś usłyszy nasze dzikie jęki i w ten sposób chłopak pozbędzie się jakże dobrego stanowiska w THR jak biczem strzelił. Nie chciałbym tego, wiem że ta praca jest dla niego bardzo ważna...
Sam się na to zdecydował, głupek, więc ostatecznie niech na tym cierpi! Teraz nie mam zamiaru zakrzątać sobie głowy byle wywodami. Uśmiechając się pod każdym pocałunkiem, którym mnie obdarowywał, wreszcie wymacałem pierwszy guzik jego koszuli w kratę i z niezmierną zachłannością począłem szarpać jeden za drugim, ażeby jak najszybciej się jej pozbyć. Gdy materiał opadł na płytki gwałtownie odepchnąłem się od swojego "stanowiska" przy poręczy, po czym dobrnąłem z nim aż do ściany. Gdy przeszedł przez niego dreszcz, który spowodowany był lekkim szokiem termicznym w momencie, gdy jego gorące plecy odbiły się o lodowate płytki na ścianie, triumfalnie zamruczałem, po czym przejechałem po jego sterczących sutkach.
Już po chwili jego usta poczęły zjeżdżać coraz niżej, aż wreszcie zassały się w moją szyję. Ja wykorzystując okazję rozpiąłem guzik od jego spodni, po czym bez większych oporów je z niego zsunąłem. Już miałem zamiar dobrać się do jego bokserek, gdy nagle w całym pomieszczeniu rozniósł się dźwięk mojego telefonu. Doprawdy?! Teraz?! Mocno odepchnąłem od siebie tą jakże zachłanną pijawkę, po czym rzuciłem się na podłogę, ażeby odnaleźć aparat w kieszeni mojego płaszcza.
Nie zdążyłem go dobrze wymacać, a chłopak już klęczał naprzeciw mnie i wtórnie wpijał się w moją szyję. Cicho się zaśmiałem, po czym nacisnąłem na zieloną słuchawkę.
- Niall? Co tak długo, martwiłam się o Ciebie!
- Mamo?! - wrzasnąłem do słuchawki, po czym ciężko westchnąłem. - Przepraszam, jestem trochę... zajęty. - sapnąłem, po czym subtelnie przejechałem dłonią po nagich plecach mojego chłopaka. Ten spojrzał na mnie z dziką rządzą seksu wymalowaną na twarzy, po czym (jak gdyby nigdy nic, bo co z tego, że rozmawiam ze swoją mamą) zjechał dłońmi z mojego torsu na zamek błyskawiczny w moich spodniach.
- Co robisz? Zayn w pracy?
- Co? Tak, czekaj, co? Jezu, jestem.. W domu, sprzątam, właśnie odkurzałem, a tak, no, Zayn jest w pracy, niedługo pewnie wróci. - zacząłem mieszać się we własnych słowach nieco zdekoncentrowany przez to, co właśnie wyrabiał brunet. Otóż chamsko pchnął mnie na ziemię, po czym zaczął ciągnąć moje spodnie po same kostki. Okalając moje nogi swoimi ramionami począł składać pocałunki na mojej prawej nodze. Każdy pocałunek = kilka centymetrów wyżej. Gdy jego wargi przylgnęły do mojego kolana, a jego ręce niebezpiecznie przesunęły się do przodu, ciężko sapnąłem i przymknąłem powieki. Jaki wstyd, JA ROZMAWIAM ZE SWOJĄ RODZICIELKĄ!
- Niall, Pączuszku, co się tam dzieje? Wszystko dobrze? jesteś jakiś roztrzęsiony...
- Mamuś, wszystko ok. Sprzątam i w ogóle, taki syf w domu, zaraz oszaleje! Ten Zayn mnie wykończy, wiele wymaga, a sam nic nie robi... - wszystko mówiłem na dwóch, góra trzech wdechach, aż wreszcie poczułem, jak jego usta dotykają mojego przyrodzenia, a właściwie materiału, który wdzięcznie mi go zasłania. - O mój Boże! - wrzasnąłem zapominając o tym, że moja mama to słyszy.
- Co się stało?! - jej interwencja była zaskakująco szybka.
- Nic, pająk! Mamo, oddzwonię do Ciebie, kocham Cię, pa! - czym prędzej odrzuciłem telefon na bok, po czym pchnąłem dłońmi ramiona Malika i spowodowałem, że ten leżał na zimnej posadzce, a ja bezkarnie leżałem na nim. - Nienawidzę Cię.
- Nie pozdrowiłeś jej ode mnie, a za to "wymaganie i nic nierobienie" oberwie Ci się potem. - zaśmiał się między moimi pocałunkami, po czym bez żadnych oporów chlasnął mnie obiema dłońmi w oba pośladki, po czym zsunął je na dół. Ja, w najprostszy sposób mówiąc, nie pozostałem mu dłużny. Po chwili obydwoje byliśmy nadzy jak chwilę po urodzeniu (choć może to dość złe określenie, gdyż prawdopodobnie żaden z Nas nie urodził się w skarpetkach) i... Oddaliśmy się rozkoszy. Wpijając się w jego słodkie wargi po prostu wtargnąłem w niego swoim sprzętem, chyba jak nigdy. Zalazł mi dzisiaj za skórę... Choć szczerze mówiąc to dość miłe. Bynajmniej jako swoi partnerzy będziemy mieć o czym wspominać za kilka lat. Z jego gardła wydobył się stłumiony okrzyk bólu i rozkoszy jednocześnie. Zatkałem mu usta kolejnym pocałunkiem, a on wtórnie ujął moje tyły w swoje dłonie i począł nimi poruszać w takim rytmie, jaki mu dogadzał. A wiadomo, że byle co go nie zadowalało.
Wplotłem swoje palce w jego kruczoczarne włosy, a on patrzył w moje oczy z prawdziwą miłością. To uczucie można było wyczuć nawet na odległość... Wiedziałem, że mnie kocha i nigdy nie będzie w stanie mnie skrzywdzić. Po prostu, teraz czułem to tak mocno, że nie potrzebowałem bałaganić sobie myśli innymi bzdetami. Ta świadomość wracała do mnie każdego wieczoru, który spędzaliśmy w podobny sposób, ale teraz czułem to silniej niźli kiedykolwiek. To miłe uczucie.
- Coś dzwoni... - szepnął drżącym głosem, po czym subtelnie musnął mój policzek.
- Co? - Spojrzałem na niego nieco zdezorientowany.
- Telefon. Dzwoni, znów.
- Niech dzwoni ile chce...
- Odbierz, to może być coś ważnego.
- Nic nie jest ważniejszego od Ciebie.
- Niall, odbierz do jasnej cholery.
- Ja pierdole... - syknąłem, po czym przerywając nasz stosunek ująłem telefon w lewą dłoń. - Halo?! - rozdarłem się na całe gardło. Szkoda, że tak szybko jak zrobiłem się nerwowy, tak szybko wszystko opadło i jedyne co mną zawładnęło, to... przerażenie?


// O MÓJ BOŻE, JAK MNIE TU DAWNO NIE BYŁO! WYBACZCIE, ALE CAŁY WPIS OD AUTORA WALNĘ CAPS LOCKIEM BO WCIĄŻ NIE WIERZĘ W TO, ŻE WRESZCIE ZEBRAŁAM W SOBIE TYLE SIŁ, AŻEBY COŚ TUTAJ DODAĆ. I TO COŚ INNEGO, NIŹLI POST, W KTÓRYM ZAWARŁABYM PRZEPROSINY I EWENTUALNE WYJAŚNIENIA DLACZEGO POSTANOWIŁAM ZAKOŃCZYĆ MOJĄ PRZYGODĘ Z ZIALLEM. BOŻE, PIERWSZY RAZ RYCZĘ PISZĄC COŚ NA BLOGU O.O NIEWAŻNE XD PRAWDA JEST TAKA, ŻE CHCIAŁAM ZAMKNĄĆ TEGO BLOGA. STRACIŁAM WENĘ, CZUŁAM, ŻE NIE JESTEM W STANIE NAPISAĆ JEDNO, OGROMNE N.I.C. NIESTETY, JESTEM DOŚĆ ULEGŁĄ DZIEWCZYNĄ I WIDZĄC WASZE KOCHANE KOMENTARZE, A TAKŻE MONOTONNE PYTANIA NA TEMAT TEGO BLOGA NA TWITTERZE POSTANOWIŁAM, ŻE JEDNAK KIEDYŚ TUTAJ WRÓCĘ. TAK TEŻ ZROBIŁAM ! :) WPRAWDZIE MAM ŚWIADOMOŚĆ TEGO, ŻE STRACIŁAM JUŻ WIELU CZYTELNIKÓW I MÓJ STYL PISANIA STRASZNIE SIĘ ZMIENIŁ (CZYTAJ ZMIESZAŁ SIĘ Z GÓWNEM XD) ALE CÓŻ, TO WSZYSTKO DLA WAS <3 NIE WIEM CO BYM BEZ WAS ZROBIŁA... PEWNIE ZGUBIŁA SIĘ W BUSZU RUCHAJĄCYCH SIĘ SURYKATEK, CZY COŚ ♥ STRASZNIE DZIĘKUJĘ FLORCE, AŚCE, WERCE, DONI I INNYM DZIECIACZKOM, KTÓRE CAŁY CZAS WIERZYŁY W TO, ŻE JEDNAK JESTEM W STANIE TUTAJ COŚ DODAĆ. JESTEŚCIE DLA MNIE WSZYSTKIM I.. JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ PRZERWĘ.
PRZY OKAZJI - ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TT - @PezzHoralik - TERAZ GDY TYLKO CHCECIE WIEDZIEĆ COŚ NA TEMAT BLOGA MOŻECIE TAM DO MNIE NAPISAĆ. LUBIĘ PISAĆ Z OSOBAMI, KTÓRE AKCEPTUJĄ MOJĄ BUJNĄ WYOBRAŹNIĘ, WIĘC NIGDY NIE SPOTKACIE SIĘ Z ODTRĄCENIEM Z MOJEJ STRONY: MOŻECIE PISAĆ DO MNIE O WSZYSTKIM :) EWENTUALNE NIEDOGODNOŚCI WZGLĘDEM TEGO ROZDZIAŁU DODAWAJCIE W KOMENTARZACH, KTÓRE KIEDYŚ CHYBA SOBIE WYDRUKUJĘ I WALNĘ NAD ŁÓŻKIEM XD KOCHAM WAS, PAMIĘTAJCIE ♥
zawsze Wasza, Pezz . xX