niedziela, 13 maja 2012

Ósmy

Jutrzejszego ranka Elizabeth miała lot do Irlandii. Stwierdziła, że nie mam jej odwozić na lotnisko, gdyż wyjazd był jej własnym pomysłem i nie chce się rozkleić bez powodu patrząc na mnie ostatni raz w przeciągu tego tygodnia. Kto Ci zrozumie logikę niezrównoważonych psychicznie nastolatek? Nie wiem, chyba tylko rodzice tych istot...
Tak więc mimowolnie byłem pewien, że całe dzisiejsze popołudnie spędzę samotnie na kanapie, gdyż dziewczyna wtórnie pakowała manatki do torby, tym razem nieco mniejszej niż uprzednio. Nie chciałem się szwendać między jej nogami, nie czułem takiej potrzeby. Korzystając z okazji spytałem, czy nie potrzebuje jakiegoś batonika, którego będzie mogła skonsumować w drodze na lotnisko, czy coś. Jakież było moje zachwycenie, gdy oznajmiła, iż chętnie skorzysta z takiej oferty.
Pakując portfel w tylną kieszeń świeżych, białych rurek wyszedłem z domu. Nie wiedziałem gdzie znajduje się tutaj jakiś sklep, więc wyszedłszy na bardziej zatłoczoną część ulicy zapytałem o drobne wskazówki jednego z przechodniów. Okazało się, że za rogiem powinienem znaleźć się w supermarkecie TESCO, więc czym prędzej podążyłem w danym kierunku.
Gdy wyłoniłem się zza ogromnego budynku faktycznie moim oczom ukazała się ogromna hala, w której po chwili zabrałem się za robienie zakupów. Można rzec, iż wrzucałem do metalowego wózka wszystkie rzeczy, które przypadły do gustu moim oczom. Oczywiście, nie patrzyłem tylko na opakowania... Sięgałem po to co lubiłem najbardziej... A to, że wielbię jeść nie oznacza, że miało to dla mnie jakieś większe znaczenie, czy zjem to zaraz, czy po tygodniu. Machałem tylko ręką od wnętrza wózka do półki, i tak w kółko Macieja. Oczywiście nie zapomniałem o Lizzie i zabrałem jej kilka słodkich batoników, których była zwolenniczką, dokładnie tak samo jak ja. Już chcę zobaczyć minę kasjerki, gdy zobaczy mój pokaźnych rozmiarów dobytek. Wydaje mi się, iż prościej byłoby mi kupić cały sklep, niż tośtać to wszystko do domu.
Zmierzałem już do kasy, gdy nagle spostrzegłem kąt prasowy. Wszedłem w głąb kwadratowego pomieszczenia i rozejrzałem się po drewnianych półkach w celu znalezienia jakiegoś ciekawego brukowca. Dawno nie czytałem plotek ze świata show-biznesu, więc przyda mi się odrobina rozrywki. Dopiero po chwili usłyszałem, że w przeciwieństwie do pozostałej części supermarketu, tutaj włączone jest radio. I nie byle jakie, tylko Radio Zayn'a. THR. Wytężyłem słuch chcąc usłyszeć lepiej... Właśnie kończyła się jakaś piosenka, którą mniej lub bardziej, lecz mimowolnie skądś kojarzyłem.
- Cause I remember every sunset, I remember every word you said and we were never gonna say goodbye. Tak śpiewał Simple Plan w swoim kawałku Summer Paradise. A Wy? Zastanawialiście się kiedyś jak wiele byście dali, aby wasze wspomnienia z wakacji powróciły do rzeczywistości? - jego męski i jakże przyjemny głos rozniósł się w głośnikach radia. Automatycznie zamarłem... Taka magiczna pałeczka, która w dość dziwny sposób zatrzymywała wszystko wokół mnie. - Ja wiele razy starałem się wspominać swoje letnie zabawy, lecz nigdy nie zapomniałem o tym, że to dzięki moim przyjaciołom były one dla mnie takie ważne. I właśnie dziś chciałbym z Wami porozmawiać na temat przyjaźni. To silna więź łącząca dwoje ludzi, niezależnie od płci, czy sposobu postrzegania świata. Wielokrotnie odczuwałem napięcie związane z pracą, rodziną, lecz wiedziałem, że mam osobę, której mogę się wygadać. Przyjaciel - jedno słowo, wiele miłych wspomnień, nieprawdaż? - stałem jak zaczarowany, wciąż. Czułem, jak moje serce napawa się dumą. Miałem wrażenie, że mówi o nikim innym, jak O MNIE. Być może zbyt wiele sobie wyobrażałem, jednak chciałem łudzić się tą nadzieją. Chwilę po tych słowach Malik podał ciąg liczb, które umożliwiały skontaktowanie się z nim. Powiedział, że chciałby pomóc słuchaczom w przekazaniu ich najbliższym jak bardzo ich kochają.
Dłużej nie czekając wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni. Wystukałem numer na klawiaturze dość zniszczonego BlackBerry, po czym postanowiłem nawiązać rozmowę z brunetem. Musiałem chwilę poczekać, gdyż moje połączenie automatycznie zostało powiązane z sekretarką, która w kółko potarzała mi, że mam uzbroić się w cierpliwość. Cholera, ile można!? Zastukałem rytmicznie palcami o jedną z półek, po czym bliżej przyjrzałem się jednemu z młodzieżowych czasopism. Justin Bieber - jebitny napis, który mimowolnie przykuł moją uwagę. Pewnie napisali coś o jego związku z Seleną, byłem do tego przyzwyczajony.
- Witamy naszego pierwszego słuchacza! Z tej strony DJ Malik, z którym szczęśliwcem mam okazję rozmawiać? - słowa, które wyrwały mnie z zamroczenia. Przecież nie palnę głupiego "Cześć, mam na imię Niall i bardzo Cię lubię. Jesteś moim przyjacielem." Żenada.
- Często wspominasz twoje wakacje spędzane w gronie przyjaciół? - spytałem jak najbardziej poważnym tonem.
- Owszem, każdego dnia, choć mało kto o tym wie.
- Teraz wiedzą wszyscy słuchacze The Hits Radio. Twój najlepszy przyjaciel również.
- Wiem, tym bardziej jeśli z nim rozmawiam. Nieprawdaż, Niall?
Zamurowało mnie.
- Poznałem Cię po twoim irlandzkim akcencie. Nie wiedziałem, że tego słuchasz... Chciałeś coś przekazać?
- Jestem jak ninja, pojawiam się i znikam. - parsknąłem śmiechem. Mimowolnie zrobiło mi się ciepło na sercu. rozpoznał mnie, to na prawdę uroczę. - Dzwonię, żeby podziękować Ci za tą audycję.
- Nie ma sprawy, przecież wiesz, że jesteś dla mnie ważny.
- A propos, nie wiem, czy powinienem mówić to tak publicznie, lecz pożyczyłem od Ciebie koszulkę. Zielona ze znaczkiem Adidas'a. Chyba nie jesteś zły, przyjacielu?
- Nigdy. - miałem ochotę zrobić słynne "Awwwww!". - Masz ochotę dodać coś jeszcze? Mam na linii kilka osób, które chcą pozdrowić swoich bliskich.
- Owszem. Kocham Cię, Stary. Nie zapominaj!
- Ja Ciebie też. Mam nadzieję, że po tych słowach ludzie zrozumieją jak ważna jest osoba, której można powiedzieć tego typu słowa bez zbędnych kontekstów.
- Jasne. Do zobaczenia?
- Do zobaczenia. Dzięki za telefon!
Po czym zostaliśmy chamsko rozłączeni. Wcale nie żałuję, że do niego zadzwoniłem. Miałem ochotę mentalnie go uściskać. Był taki miły, prawie jak nie On. Może faktycznie zmienił się przez te kilka lat? Kiedyś często powtarzałem mu, że go kocham, oczywiście braterską miłością, lecz On nigdy nic nie odpowiadał. Teraz odwdzięczył się tym samym, a w jego głosie potrafiłem dostrzec szczerość. To było na prawdę urocze. Wciąż się uśmiechając wyminąłem dwójkę nastolatek, które właśnie stały i wyraźnie mi się przypatrywały (prawdopodobnie słyszały moją radiową konwersację), po czym dobrnąłem do kasy i zapłaciłem za zakupy. Oj, mój portfel bardzo na tym ucierpiał. Dobrze, że niedługo rozpoczynam pracę w kwiaciarni, gdyż inaczej byłoby ze mną krucho.

Mozolnym krokiem zszedłem na dół. Wszędzie było cicho, aż za cicho... Musiałem przespać całą noc niczym Śpiąca Królewna, bo żaden, nawet najmniejszy szmer, nie zdołał mnie obudzić. Przetarłem oczy i wszedłem do przestronnej kuchni. Była urządzona nowocześnie i funkcjonalnie, więc nawet najmniejsze robótki w tym pomieszczeniu mogły sprawiać mi przyjemność. Bo już zupełnie pominę fakt, że kuchnia to moje ulubione miejsce w mieszkaniu, tuż po sypialni. A może na równi z nim? Nieważne.
Niechętnie zerknąłem na zegar zawieszony nieopodal kilku półek z przyprawami, wskazywał dopiero dziesiątą rano. Coś mi nie pasowało... No tak, przecież Lizzie miała lot dopiero o trzynastej! Podrapałem się po głowie, po czym podciągając luźne spodnie od pidżamy krzyknąłem jej imię na cały dom. Jedyne co mi odpowiedziało, to głucha cisza. Rytmicznie zastukałem w blat stołu, po czym podszedłem do lodówki. Dostrzegłem na niej kartkę w kratkę, która była przymocowana na magnes w kształcie ananasa. Od razu rozpoznałem charakter pisma Lizzie.
Wyjechałam nieco wcześniej. Nieważne po co ważne, że to zrobiłam. Chciałam Cię obudzić, ale wyglądałeś tak słodko wtulony w swojego pluszaka. Byłam zazdrosna, ale tym razem przymknęłam oko. Widzisz, poprawiam się na lepsze. Niemniej jednak przygotowałam Ci śniadanie, znajdziesz je w mikrofali. Gdy będę wracała do domu dam ci znać. Kocham Cię! 
Lizzie . xo
Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym przywiesiłem liścik ponownie na blaszanym pożeraczu ogromnej ilości prądu, z jakże interesującym wnętrzem. Szczerze mówiąc nie byłem zanadto głodny, co było zdarzeniem dość dziwnym jak na mój organizm, dlatego powlokłem się do salonu zabierając ze sobą jedynie butelkę z mlekiem. Wygodnie opadłem na skórzaną kanapę, po czym ująłem w dłoń pilota, włączając tym samym telewizor. Wolną ręką odkręciłem butelkę, po czym przechyliłem ją w taki sposób, by móc się godnie napić płynu.
Cóż, a więc czeka mnie kilka dni samowolki. Podejrzewam, że przez cały ten czas będę siedział na kanapie, bądź w innym miękkim miejscu na terenie całego domu, i beznamiętnie wbijał wzrok w telewizor, bądź laptopa, zależnie od aktualnego położenia moich zgrabnych czterech liter. No właśnie! Laptop! Wtórnie pognałem na górę, nawet nie fatygując się wyłączyć sprzętu. Czym prędzej znalazłem się w moim pokoju i wyciągnąłem laptopa spod łóżka, gdyż poprzedniego wieczora właśnie tam go zostawiłem, sam nie wiem dlaczego, gdyż nawet go nie otworzyłem.
Gdy znalazłem się na stronie głównej Twittera, onieśmielałem. Kilkakrotnie pozwoliłem sobie zerknąć na liczbę osób, które mnie śledzą... Wcześniej było ich około trzystu, gdyż zdawały się mnie śledzić tylko i wyłącznie osoby, które znały mnie osobiście. A dziś? dziś było ich ponad półtora tysiąca! Przetarłem oczy myśląc, że wciąż śpię. Na szczęście tak się nie stało... Niepewnie, lecz mimowolnie wszedłem w moje interakcje i już po kilku przeczytanych tweetach zorientowałem się, co jest grane. Szanowny panicz Zayn Malik począł mnie śledzić zapraszając tym samym bandę jego wiernych słuchaczy do obserwowania mojego profilu. Podejrzewam, że większość tych osób to zapatrzone w Mulata nastolatki uważające go za bóstwo i zupełnie nie rozumiejące dlaczego chłopak zaczął śledzić mnie, a nie je. Dziwaczne.
W międzyczasie spostrzegłem kilka wiadomości od moich starych znajomych... Pytali mi się, czy zostanę ojcem. Pewnie pomyśleli, że dziecko z mojego poprzedniego wpisu okazuje się być moim własnym. Taa, zawsze kochałem ich wybujałą fantazję. W ostateczności odwdzięczyłem się przyjacielowi zaobserwowaniem jego profilu i postanowiłem wyłączyć mój mały komputerek.
Mamo, teraz będę się bał wyjść na ulicę! Jeszcze znajdą mnie jakieś psychofanki Malika i postanowią zgwałcić spojrzeniem. Dobra, jestem nienormalny... Przecież to nie jest żaden aktor, piosenkarz, model, czy Bóg jeden wie kto inny, tylko zwykły komentator radiowy. Pomińmy jedynie fakt, że jest przystojnym nastolatkiem, który z pewnością odwiedza masę bankietów i innych grupowych imprez, gdzie kamery są nieodłącznym fragmentem obcowania z ludźmi.
Zadowolony z życia zbiegłem po schodach i wtórnie znalazłem się w centrum salonu. Wygodnie rozłożyłem się na kanapie i wbiłem wzrok w ekran. Właśnie leciała jakaś kreskówka, więc mimowolnie mnie zainteresowała... Nagle poczułem powiew chłodu na moim karku. W pierwszym momencie to zignorowałem, lecz gdy ten się ponowił całkowicie zesztywniałem. Nie trwało długo, by to coś przeniosło się na moje lewe ucho. Miałem wrażenie, że to.. czyiś oddech? Nie wiem, bałem się spojrzeć. Nagle czyjeś ręce oplotły moją szyję, a czyiś szept rozniósł się po mojej głowie.
- Następnym razem trzeba zamykać drzwi na klucz. - po czym owy osobnik parsknął śmiechem i naparł na mnie ciałem w taki sposób, że ja leżałem na kanapie, a on siedział mi na plecach. - Nieźle Cię przeraziłem, nie? Mogę zostać zawodowym włamywaczem, mordercą...
- ... albo aktorem. - bąknąłem starając się przeturlać tak, by leżeć na plecach. - Zayn, złaź ze mnie! - wrzasnąłem, po czym w dość niekontrolowany sposób zaniosłem się donośnym śmiechem.
- Never! - odrzekł dość spokojnym tonem.
Gdy ten starał się na mnie wygodniej usiąść ja wykorzystałem moment, gdy znajdował się kilka centymetrów nade mną i zwinnie przewróciłem się tak, by znajdować się z nim twarzą w twarz. No, może bardziej.. przodem, gdyż do jego twarzy miałem spory kawał, ale to da się wyciąć.
- Po co żeś przylazł?
- Po moją koszulkę. - powiedział robiąc w tym samym momencie słodki dzióbek. Ja jedynie zmarszczyłem czoło, a On parsknął śmiechem. - Żartuję. Po prostu chciałem odwiedzić przyjaciela, czy to tak wiele?
- I dlatego teraz właśnie gnieciesz mi klejnoty swoim dupskiem? - spytałem robiąc przy tym dość trudny do odczytania wyraz twarzy. Brunet jedynie zerknął w owe miejsce i z przepraszającym uśmiechem przesunął się bardziej na biodra.
- Pasuje? No bo nie mów, że jestem taki ciężki... - powiedział przesłodzonym tonem, po czym machnął ręką. Obydwoje zareagowaliśmy na to śmiechem, co było chyba oczywiste. - Gdzie Liz?
- Wyjechała do domu.
- Kiedy?
- Dzisiaj.
- Po co?
- Książkę piszesz? Nie wiem, stwierdziła, że chce sobie wszystko przemyśleć.
- I dobrze.
- Serio? - zmierzyłem go badawczym spojrzeniem. On jedynie łagodnie się uśmiechnął i podrapał po nadgarstku.
- No wiesz, widać, że trochę się między Wami spieprzyło. Nie wiem jakie były Wasze relacje przed przyjazdem do Londynu, ale mimowolnie nie zazdroszczę takiej towarzyszki.
Ciężko westchnąłem wbijając wzrok w biały sufit. Wiedziałem, że ma rację, lecz nie chciałem się do tego przyznać. Zawsze imponowała mi jej charyzma, sposób postrzegania świata, wieczny uśmiech na twarzy, chęć rozśmieszenia mnie za wszelką cenę. Teraz to wszystko zostało zapuszkowane w najbardziej skrywaną część jej serca i nie wiedziałem jak mam ją odzyskać. To było dość dziwne... Dlaczego? Bo miałem wrażenie, że nie tylko nasze osobowości, ale również uczucie między nami wygasa. Wiem, że nie powinienem myśleć o tym w ten sposób, lecz co jeśli... Jeśli... Jeśli już jej nie.. kocham? Nie, to niemożliwe... A jeśli?
- Nie myśl o niebieskich migdałach, Truflu! - wrzasnął chłopak podpierając się na oparciu kanapy. Dzieliło nas kilkanaście centymetrów zgęszczonego od moich rozmyśleń powietrza i bałem się, że ten wyczyta to wszystko z moich oczu, więc parsknąłem śmiechem i walnąłem go w klatkę piersiową.
- Skąd wiesz, że myślę o migdałach, w dodatku niebieskich? Może myślę o... Obiedzie? Albo Tobie i tym, że naruszasz moją przestrzeń intymną? - miałem wrażenie, że wyraźnie go tym zmieszałem, więc promiennie się do niego uśmiechnąłem, co on odwzajemnił.
- Co robisz dzisiaj po południu? - spytał ni stąd, ni zowąd.
- Nie wiem, nie mam planów. Dlaczego?
- Co Ty na to, żebyśmy spędzili ten czas wspólnie przed kamerką? - w tym momencie w zabawny sposób ściągnąłem brwi, przez co na moim czole ukazała się drobna zmarszczka. - Obiecałem moim słuchaczom twitcama, lecz nie chcę go robić sam. Wiesz, boję się, że nikt nie wejdzie i będę gadał sam do siebie. A gdybyś się pojawił nie skażę się na totalną klęskę, gdyż będę wiedział, że mam chociaż jednego widza.
- Nikt nie miałby do ciebie wejść?! - rzuciłem w niego tymi słowami niczym petarda wydająca ogromny huk w obchody pierwszego dnia nowego roku. - Odkąd zacząłeś mnie śledzić na Twitterze na moim profilu znalazło się ponad tysiąc osób i ty się boisz, że nikt nie wejdzie? Biczplis, jesteś strasznie zabawny...
- Biczplis? - spytał nie ukrywając rozbawienia. Po chwili zrobił coś, na co wcale nie byłem przygotowany... zaczął mnie łaskotać! Drań jeden, wiedział, że tego nie lubię! Zacząłem się śmiać niczym wariat i wierzgać pod nim jak ryba świeżo wyciągnięta z wody. Próbowałem złapać jego dłonie i udobruchać go słodkim "Przestań!", lecz nie dało rady. Zaszantażował mnie, że ulegnie mojej prośbie, jeśli ja zgodzę się na tego durnego twitcama. Cóż, nie miałem innego wyjścia.

10 komentarzy:

  1. TO JEST EPICKO ZAJEBISTE!
    przesłodziaki z tej dwójki :D
    ja żądam kolejnego odcinka w trybie now, bo aż mnie zżera ciekawość co będzie potem, no!

    OdpowiedzUsuń
  2. haha tak mi się skojarzyło z zakupami w Lidlu i porno twitcamem ;D hahahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. AWWW JAKIE TO SŁODKIE <3 nie chcę za każdym razem pisać tego samego więc powiem tylko, że jest meeega zajebiste i czekam na kolejny <3 @mrshoran_buddy xx

    OdpowiedzUsuń
  4. SŁIT !!! Przy zdaniu "Po chwili zrobił coś, na co wcale nie byłem przygotowany" myślałam że będzie kiss :P jestem nienormalna, mam na punkcie tego obsesję chyba :P audycja była genialna i jak zadzwonił i jak Zayn go poznał i wg wszystko jest zajebiste !!! Ja chcę więcej i więcej !!! No i teraz się zastanawiam co o tym wszystkim sądzi Malik :P dlaczego go namalował i wg, dlaczego wtedy mu nie mówił, że go kocha :P może bał się bo to była prawda tylko, że kochał go nie jak przyjaciela ?! OMG mam tyle pytań i normalnie jak nie poznam odpowiedzi to nie zasnę :P KOCHAM TEGO BLOGA !!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Gash... myślałam, że się pocałują! ;d Jakie to słodkie! Dobrze, że nie ma już Lizzy bo teraz Niallerek może grzeszyć z Zaynem ;D Chcę kolejny rozdział!! Nie mogę się doczekać tak się niecierpliwię, że szok..

    OdpowiedzUsuń
  6. OMFG, uwielbiam to opowiadani! :D Jest takie przezajebiściekurwiastyczne! XDD I wcale nie ukrywam, że Lizzy ma zniknąć z życia blondaska :D No i kuuurde, ja tu cała podjarana, że zaraz się pocałują, a tu co? DUPA! XD Zapamiętam to sobie, oj tak! :D Więc pisaj szybko następny rozdział, NOW! :3 XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Narzekałaś, że nie skomentowałam, więc masz i znaj moją dobroć skrzacie :D
    KOCHAM TO ! JARAM SIĘ ZIALLEM ! CHCE WIĘCEJ ! TERAZ ! I ta rozmowa przez radio... Awwww *__* Też tak chce, jednakże wolę z Haroldem taką akcję... O w dupę, rozmowa z Haroldem O.o JA CHCEE ! *__*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham tego bloga <3 hahaah zgadzam sie z Mrs. Tommo ;D Czekam na kolejny, i przy okazji zapraszam do siebie ;D
    -Kana ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny. Czekam na następny rozdział ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakie słodziaki... Ale spędzanie czasu przed kamerką nieco mi się skojarzyło... Wybacz xd

    OdpowiedzUsuń