środa, 9 maja 2012

Szósty

Gdy znalazłem się w ogrodzie - zaniemówiłem. Lizzie stała oparta o okrągły stolik, na którym wcześniej Trish szykowała dla nas poczęstunek. Wszelkiego rodzaju talerze, sztućce, nawet okrycie, wszystko leżało na posadzce, bądź w kolorowych grządkach, którym kobieta tak bardzo lubiła się poświęcać. Ponadto szatynka kurczowo trzymała się koszulki Wal i mocno zaciskała szczękę, jakby gotowa do ataku. Zresztą ta druga nie była lepsza! Ciągnęła Liz za pukiel długich włosów, przez co jej głowa przechylona była lekko w lewą stronę. Obie wpatrywały się w siebie chcąc się wzajemnie ... zgwałcić, zamordować, wskrzesić, po czym powtórzyć tę reakcję. Zapewne gdybym w porę nie wpadł w ich potyczkę słowną nie zdziwiłbym się, gdyby doszło do rękoczynów.
- Co tu się do cholery dzieje?! I gdzie jest pani Miller?! - nie da się ukryć, że żądałem konkretnych wyjaśnień.
- Niall! - Elizabeth jakby ocknęła się ze snu. Spojrzała na mnie spłoszonym wzrokiem i lekko rozluźniła uścisk na odzieniu młodszej znajomej.
- Wiem jak mam na imię, więc nie wymagam, byś je powtarzała, tylko krótko i zwięźle wytłumaczyła mi o co w tym wszystkim chodzi! Czy my już nigdzie nie możemy razem wychodzić? To przechodzi ludzkie pojęcie! - popuściłem pasa i dałem upust swoim emocjom. A co, każdemu się należy! Może i należałem do typu ludzi, którzy wciąż się uśmiechają i nigdy nie podnoszą głosu, lecz tego było zbyt wiele. Beth zdecydowanie się zmieniła od momentu, kiedy przyjechaliśmy do Londynu. A już całkowicie nie wspomnę o tym, że jesteśmy tu dopiero drugi dzień... Czyżby będąc jeszcze w Irlandii coś mi umknęło?
- Nie krzycz. Nialler, ja przepraszam, to nie miało tak... 
- Przestań odgrywać aniołka! - wrzasnąłem odpychając jej dłonie od swojej twarzy. To dziwne, że w tak ekspresowym tempie pozwoliła sobie porzucić swoją rywalkę i podejść do mnie w celu udobruchania.Widziałem tego typu akcje jedynie w romantycznych kiczach i durnych melodramatach, których z pewnością nie byłem znawcą. 
- Ale... 
- Żadnego ale! Obiecałaś, że wszystko będzie ok. A teraz? Rozmawiam z przyjacielem i słyszę jakieś wrzaski... Co z wami nie tak? - tym razem zwróciłem się do obu dziewcząt, które nagle w dość niepokojący sposób znalazły bardzo ciekawe zajęcie, mianowicie wpatrywanie się w swoje buty. - O co Wam chodzi? jesteście o siebie zazdrosne? Moim zdaniem to jest żałosne. ŻA-ŁO-SNE! Słyszycie? Mam już dość takiego durnego zachowania. Możecie powiedzieć Trish, że bardzo miło, iż mnie tutaj zaprosiła, ale już stąd wychodzę!
- Idę z Tobą. 
- NIE!
Lizzie tak bardzo wystraszyła się mojej reakcji, że odskakując do tyłu wpadła w ramiona niemniej przerażonej Wal. No tak, brunetka również nie miała sposobności widzieć mnie w takim stanie. I szlak jaśnisty puścił cały miły początek dnia! Zapowiadało się zajebiście. Wspólny grill, wspominanie dobrych czasów, rozmowa z Malikiem... Ale teraz? Cholera, czułem się jak w jakiejś tandetnej podróbce programu, w której zza krzaków, czy spod łóżka wyskakuje grupa ludzi, krzycząc: Przyłapaliśmy Cię!
Uniosłem brwi ku górze, po czym opanowując podniosły ton swojego głosu, powiedziałem.
- Nigdzie ze mną nie idziesz. Możesz teraz iść na ring i boksować się z moją domniemaną przyjaciółką z dzieciństwa, ale teraz... Idę gdzieś, gdzie nikt mnie nie zna. Najebie się jak stara moczymorda i przyniosę Ci takiego wstydu, że pożałujesz. - końcówkę swego monologu wydusiłem przez zaciśnięte zęby, po czym wymijając zszokowanego i lekko oniemiałego Mulata wyszedłem z domu trzaskając drzwiami.

Nic nie mieściło mi się w głowie. Myślałem, że przeprowadzka tutaj będzie jedną z najlepszych decyzji w moim życiu. Moim? Przepraszam, NASZYM. Przecież miałem być tutaj szczęśliwy wraz z Lizzie. Niestety, wszystko potoczyło się w zbyt nagannym kierunku... Odkąd tutaj jesteśmy Liz cały czas odtwarza jakieś ruskie szopki. Zachowuje się jak rozpieszczona nastolatka w ciąży, której zabrakło kiszonych ogórków w lodówce. No bo przecież ile można?
Elizabeth zawsze była pogodną dziewczyną. Nigdy zanadto mi się nie narzucała, często żartowała i przymrużała oko na moje częste rozmowy z przedstawicielkami płci pięknej. Przecież każdy mężczyzna ma do tego prawo... Od momentu, gdy postanowiłem przeprowadzić się do tej bajecznej krainy, jaką miała okazać się być Anglia wszystko potoczyło się tak, jakby piorun trzasnął w nasze relacje. Cały czas chodzi naburmuszona, rozradowana, zbereźna, znów rozgrymaszona, szczęśliwa niczym małe dziecko... I TO WSZYSTKO W KÓŁKO! Rozumiem, każdy może mieć czasem zły dzień, ale żeby zdarzał się on codziennie? Lekka przesada.
Za mamusię, która namówiła mnie do tego cholernego wyjazdu.
Za tatusia, który pomagał ojcu Liz szukać tutaj mieszkania.
Za braciszka, który mówił mi, że kobiety to zło konieczne.
Za Elizabeth, która doprowadziła mnie do obecnego stanu.
Za siebie i własną głupotę.
Za Wal, która podburzyła dumę mojej dziewczyny.
Za mój związek, który niedługo zniszczy całe moje baśniowe życie.
Za Malika, który zapomniał o moim istnieniu.
Za barmana, który podał mi kolejkę na koszt firmy.
Dobra, straciłem rachubę... Dzięki Bogu, że to nieszczęsne krzesełko usadowione przy barze ma oparcie, gdyż gdyby nie ono już dawno leżałbym na podłodze. Ostatni raz uchlałem się tak chyba na osiemnastce Lizzie, która miała miejsce jakieś dwa miesiące temu. BAJECZNIE! Zapomniałem jak to jest być w chuj nietrzeźwym nastolatkiem. Świat kręci się dookoła, a Ty nie masz siły ustać w miejscu.
Nie wiedziałem, czy mam się śmiać, czy płakać, ale miałem ochotę na obydwie czynności. CZYŻBY PRZYPADKIEM NIE ZA WIELE FUNKCJI ŻYCIOWYCH NARAZ? Parsknąłem śmiechem, po czym jak największy kujon w klasie uniosłem dwa palce w powietrzu. Zaraz, przecież ja nie jestem w szkole! Skończyłem ją w czerwcu! Znów się zaśmiałem, lecz na widok zbliżającego się barmana postanowiłem zachować zimną krew.
- Jeszcze raz to samo. - wycedziłem starając się mówić jak najwyraźniej potrafiłem. Niestety, język za bardzo obijał mi się o zęby, przez co o moje uszy odbił się jedynie cichy bełkot, zamiast składnego zdania.
- Młody, powiedz mi jedno... Czy ta baba, która to zrobiła jest warta takiego poświęcenia? - spytał wysoki brunet lustrując mnie piwnymi tęczówkami. Ja jedynie bezwiednie wzruszyłem ramionami, po czym podpierając brodę dłońmi zatopiłem się w przemyśleniach.
Dobre sobie! No bo od kiedy kelnerzy bawią się w psychologów? Mniejsza z tym!
- Nie chce Ci zapłacić za poradę, tylko za kieliszek czegoś mocnego. - powiedziałem zdecydowanym tonem, na co mężczyzna automatycznie zareagował przepraszającym uśmiechem i zabrał się za wlewanie trunku do szklanego naczynia. Gdy alkohol został usadowiony na blacie tuż przede mną wdzięcznie się uśmiechnąłem, po czym starałem się ująć w dłonie mały kieliszek nie zważając na fakt, że po pierwsze: nie mogłem w niego wycelować, po drugie: w trakcie wylałem połowę zawartości miniaturki szklanki. Hahahaha, dobre sobie.
Wreszcie udało mi się porządnie chwycić za to drobne cholerstwo, lecz jak na złość moje usta nie zdołały zasmakować tego (w tym momencie) bezsmakowego napoju.
- Wreszcie Cię znalazłem! - ktoś klepnął mnie w ramię, przez co naczynie wyślizgnęło mi się z rąk. - Matko, Nialler! Coś Ty narobił? - osobnik płci męskiej nie miał na myśli tego niefortunnego wypadku z kieliszkiem, bynajmniej tak mi się zdawało, lecz mój aktualny stan.
- Cześć, braciszku! - wrzasnąłem, po czym z szerokim uśmiechem na twarzy mocno przytuliłem Zayn'a.
- Niall. Niall, spójrz na mnie! - wrzasnął Black ujmując moją twarz w dłonie. Miał spore i dość ciepłe ręce, lecz wcale mi to nie przeszkadzało. Dzięki temu jedynie jeszcze bardziej zachciało mi się spać. - Myślałem, że żartowałeś! - wycedził chłopak unosząc lewą brew wpatrując się równocześnie w moje nietrzeźwe spojrzenie.
- Z czym?
- Już Ty wiesz! Chodź, zaprowadzę Cię do domu. - przewiesił moją rękę przez swoje ramię, po czym pomógł mi wstać. Nogi automatycznie się pode mną ugięły, a ja całym ciężarem ciała opadłem na przyjaciela. Cholera, nie wiedziałem, że taki z niego strongman!
- Ale muszę zapłacić temu ślicznemu panu za barem. - powiedziałem z niewinnym akcencikiem, na co brunet jedynie ciężko westchnął. Oparł mnie o blat podłużnego stolika, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni spodni dość dużych rozmiarów portfel i zapłacił mężczyźnie pokaźną sumę pieniędzy.
- Zaznaj mojej łaski, pijaku. - prychnął w moim kierunku, po czym wtórnie ujął mnie w wygodny dla siebie sposób i powoli wyprowadził z baru, który okazał się być dość przytulny. Cóż, muzyka, kolorowe światła, multum zadowolonych z życia ludzi - coś dla mnie.
 *
- Co Ci przyszło do tego farbowanego łba? Od dwóch godzin szukam Cię po całym mieście. Przeleciałem chyba wszystkie możliwe kluby... 
- O, a dużo było tam lasek? Wiesz, może dzięki temu pobiłeś rekord w zgwałceniu sporej sumy dziewcząt jednego dnia. - zacny żart, Milordzie. Dobrze, że gdy się jutro obudzę nie będę tego pamiętał. A przynajmniej łudziłem się tym marzeniem.
- Zamknij się. - skomentował moje zachowanie chłopak. Krótko i zwięźle, jak zawsze. 
Nawet nie zorientowałem się kiedy znaleźliśmy się na naszej ulicy. A dokładniej rzecz ujmując, na przeciw mojego domu. Cholera, nie chciało mi się tam iść! Nie, złe określenie... Byłem wkurzony, że muszę tam wejść! Spojrzałem na Zayn'a, który właśnie lekko podrzucał sobie moje ciało, by lepiej ująć moje biodro. Miał śliczny profil, ale mu tego nie powiem. Zaśmiałem się w duchu, po czym odwróciłem głowę, gdy chłopak na mnie spojrzał.
- Z czego się śmiejesz, imbecylu? Chodź, Lizzie się martwi.
- Nie chcę tak iść! - warknąłem. 
- Słucham?
- Nie, ja nie chcę... Jak ją zobaczę... Nie. Proszę. - bełkotałem bliski płaczu. Nie byłem w stanie kontrolować swoich emocji. Głupi alkohol sprawia, że człowiek nie potrafi zapanować nad własnym ciałem, zajebiście. Ale moja mina zbitego szczeniaka chyba na niego zadziałała.
Popatrzył na mnie z litością, po czym zmierzył w kierunku innego domu. To jest, miejsca, które było za naszymi plecami, czyli do budynku należącego do jego rodziny. Z lekkim trudem, lecz wreszcie uporał się z otworzeniem furtki, po czym prowadząc mnie przez chodnik wreszcie obaj trafiliśmy do wnętrza posiadłości. Z lekkim oporem udało mu się doprowadzić mnie do schodów prowadzących na piętro. Człowieku, czy ty myślisz, że ja jestem w stanie wejść po schodach w takim stanie? Miałem zamiar mu to wytłumaczyć, lecz w tym samym momencie przechyliłem się się w prawą stronę, przez co obydwoje prawie zaliczyliśmy glebę. Prawie, gdyż Malik w porę zapanował nad sytuacją.
- Uspokój się, głupku. - szepnął w moją stronę, po czym przewiesił mnie sobie przez ramię niczym kocyk albo szmacianą lalkę. Nie miałem siły protestować, za bardzo chciało mi się spać. Sam nie wiem kiedy znalazłem się na czymś bardziej miękkim, niźli wyrzeźbione ramię mojego towarzysza. Chyba było to łóżko... podskoczyłem... Tak, było to łóżko. 
- Idź spać. - rzekł na odczepnego, po czym pokierował się w stronę drzwi.
- Zayn! - zawołałem za nim, a On automatycznie się odwrócił. 
- Co? 
- Chodź tu...
Niczym posłuszny piesek Mulat usiadł na rogu łóżka, wpatrując się we mnie. Posłałem do niego przepraszający uśmiech, a On odwdzięczył mi się tym samym... Muszę przyznać, iż z tej perspektywy był jeszcze bardziej interesujący, niż zazwyczaj. Taki męski i, na swój sposób, urokliwy. Boże, o czym ja myślę! 
- Zayn... - nieśmiało zacząłem.
- Słucham?
- Bo... Muszę zwymiotować. - czułem jak wszystko zaczęło się we mnie gotować. Coś nieprzyjemnego podchodziło mi pod samo gardło i dziwnym trafem nie byłem w stanie nad tym zapanować. Chłopak, którego czekoladowe ślepia nabrały ogromnych rozmiarów, czym prędzej pognał po plastikową miskę, a w momencie, gdy postawił mi ją pod nos... najnormalniej w świecie wyrzuciłem z siebie wszystkie smutki wprost do wnętrza kolorowej miski. 
Minęło kilka chwil, nim się uspokoiło... Ale czułem, że wszystko mnie boli. Byłem zmęczony i... sam nie wiem, jak określić to wszystko, co się ze mną działo. Opadając bezwiednie na pachnące perfumami bruneta poduszki przetarłem nieco spocone czoło wierzchem dłoni, po czym spoglądając dość rozbieganym wzrokiem na chłopaka, szepnąłem ciche Dziękuję, po czym ujmując go za koniuszek wskazującego palca w mgnieniu oka zasnąłem, niczym zmęczone ciągłymi wygłupami dziecko.


// Wiem, że rozdział jest dość dziwny i taki jakiś niemrawy, ale tak jakoś.. chciałam odbiec od roli wiecznie grzecznego Horanka :D Rozdział napisałam w jakieś dwadzieścia minut, więc przepraszam za ewentualne błędy językowe, czy interpunkcyjne. Bardzo mi miło, że znalazła się grupa osób, która regularnie czyta moje wypociny, lecz i tak wiecie, że Was UBÓSTWIAM <3 Do usłyszenia w nn :) 
@ChelleHoralik . xx

10 komentarzy:

  1. Hahahah, pijany Nialler jest taki słodki <3
    Czekamy na nowy, czekamy na Zialla! :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest świetny . Podoba mi się bad Horan . ;)
    @dominikaahearts

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze raz mi na TT napiszesz, że ci się twój blog nie podoba to... to.. TO ZABIJE !!! Jest świetny i ja już normalnie chce ich KISS'a !!! I Zayn na końcu i wg. ja to przed oczami miałam !!! A później Niall : Chodź tu... ja myślałam, że kiss będzie pod wpływem alkoholu, ale zwymiotował i może nawet lepiej, bo teraz się nie mogę doczekać (no wiesz tego KISS'a )!!!! Normalnie nie znęcaj się nade mną i dodawaj szybko !!! Jak na dwadzieścia minut to dziewczyno SZACUN !!! Ja potrzebuję co najmniej pięciu godzin na napisanie nowego rozdziału !!! Niech Niall kiedyś odejdzie od Liz, no ja proszę, proszę, proszę !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. meeeeega ♥ ziall i wgl, jakie to urocze *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde ja też myślałam, że się pocałują!! Wiesz jak teraz przez Ciebie się niecierpliwię?! Dodawaj następny rozdział! haha ;d Podziwiam Cie, że w 20 minut napisałaś coś tak zajebistego.. innym autorkom zajmuje to miesiąc.. a ja nawet przez całe wakacje nie umiałabym czegoś napisać hłe hłe ;d
    Ciekawa jestem jak to wszystko się dalej potoczy.. tak strasznie wciągnął mnie ten blog, ohh.. jeden z najlepszych jakie czytam! ;P
    Mam nadzieję, że nie będziesz się nad nami znęcać i rozdział pojawi się w miarę szybko.. cudownie piszesz! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. w 20 minut?! Oo Dziewczyno jestes boska! Ja w tyle to napisze kilka zdan. Sama teraz pisze rozdzial od 2 dni. Mam pomysl, wszystko, ale jakos ciezko mi idzie pisanie. Podziwiam Cie! Rozdzial swietny. Biendy Niall i kochany Zayn. Jak sie ladnie nim zajal ^^
    1d-gotta-be-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. B Dziewczyno jak ja Cie kocham! Wyjdź za mnie! Będziesz mi codziennie na dobranoc takie historie opowiadała ^^ Rozdział świetny, jak zawsze z resztą, a zrobienie z Niallerka złego chłopca jak najbardziej mi odpowiada, bo przy okazji Zayn pokazał się z tej wrażliwej strony ^^ Błagam szybko o nn!

    OdpowiedzUsuń
  8. HAHHAHAAHHAH . demoralizujesz mnie a jak nie wierzysz to spytaj mojego Pana od wfu . ; DD kochaaaam . ; **

    @Dominikaahearts

    OdpowiedzUsuń
  9. Zarąbiste ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Chce 18+, tu, teraz, zaraz! Hahahahha ♥

    OdpowiedzUsuń