czwartek, 6 września 2012

Osiemnasty

- Niall, wytłumacz mi, co się dzieje?! - wrzasnął Zayn siedząc na klapie i bacznie przyglądając mi się w momencie gdy ja biegałem po całej łazience i poszukiwałem każdej części swojego odzienia. Gdy tylko przeciągnąłem przez swoją farbowaną głowę sweter, zerknąłem na niego, po czym nerwowo pokiwałem głową.
- Nieważne, potem Ci wytłumaczę. Masz, ubierz się. - dodałem na odczepnego rzucając w jego kierunku bokserki, które wylądowały prosto na jego nieco zdeformowanej przez moje ruchy fryzurze. On od niechcenia po nie sięgnął, po czym przekładając obie nogi, podciągnął je do samej góry.
- Nialler, nie podoba mi się, że nie chcesz mi powiedzieć co się dzieje. Coś z Twoją mamą? Tatą? Wypadek w pracy?
- Nie, nie i nie. Idę, w razie co będę dzwonił.
- Horan, stój! - wrzasnął wyraźnie zirytowany moim zachowaniem. Nie miał bladego pojęcia jak bardzo mi się spieszy. Nie należałem do tego typu osób, które po jednym telefonie od razu lamentują co to się nie dzieje i szukają wsparcia u osób trzecich. Nie, miałem także swoje prywatne życie, bo przecież "Ziall" to nie wszystko co wypełniało każdą chwilę mojego życia. Bynajmniej tak sobie wmawiałem... 
Chłopak stanął naprzeciw mnie i uważnie przyjrzał się moim tęczówkom. Ja spuściłem wzrok, lecz On ujał mój podbródek zmuszając mnie tym samym do tego, by nasze spojrzenia wtórnie się spotkały. Przygryzłem delikatnie dolną wargę i wypuściłem zatrzymane w płucach powietrze przez nozdrza. 
- Kochanie, powiedz, co się stało. Wiesz, że nie odpuszczę i nie wypuszczę Cię z tego cholernego kibla dopóty, dopóki się nie wygadasz. A wiem, że musiało się stać coś ważnego, bo byle bzdet nie skłoniłby Cię do przerwania... tego co przed chwilą robiliśmy. - dodał nieco rozbawionym tonem kołysząc przy tym głową. 
- Zayn, Miśku, musisz taki być? - jedyna odpowiedź z jaką spotkałem się w tamtym momencie to energiczne potrząśnięcie głową z jego strony. Wtórnie westchnąłem i wydusiłem z siebie na jednym wydechu. - To Lizzie, potrzebuje mnie teraz. 
- Słucham? - jego mina diametralnie zrzedła, a oczy naszły mgłą. Patrzył się na mnie nieco zdezorientowany, a ja niewinnie się uśmiechnąłem. 
- Ona na prawdę mnie potrzebuje... 
Nic nie odpowiedział. Oblizał subtelnie dolną wargę, po czym odwracając się do mnie tyłem schylił się po swoje spodnie, które następnie wsunął na swój tyłek. Nie wiedziałem czy mogę już wyjść, czy ma mi coś do powiedzenia, lecz nie widząc żadnego zainteresowania z jego strony, po prostu nacisnąłem na klamkę i pędem ruszyłem w stronę wyjścia. 
Nie widziałem się z Liz... ponad pół roku. Cholera jasna, to sporo czasu! Ciekawe jak bardzo się zmieniła... Choć to nieco zastanawiające, dlaczego wybrała akurat mnie. Nie byliśmy już parą, właściwie nic poza wspomnieniami już nas nie łączyło. Myślałem, że ułożyła sobie jakoś życie, że już o mnie zapomniała tak, jak ja starałem się to zrobić w jej przypadku. Niestety, niedoczekanie. 
Choć reakcja Zayn'a też dawała mi nieco do myślenia. Wiedział, że go kocham, więc nie wiem dlaczego od razu się obraził. Nie zatelefonowano do mnie bez powodu, doskonale o tym wiedział... czasami zachowywał się jak małe dziecko, albo kobieta w ciąży, bo przecież takowa istota bardzo często miewa humory, nieprawdaż? Niemniej jednak... Gdybym ja dowiedział się, że Malik idzie na konfrontację twarzą w twarz z osobą, z którym kiedyś był związany, pewnie również miałbym przed tym pewne obawy. Choć na dobra sprawę nie wiem z kim wcześniej był związany, i czy w ogóle istnieje taka osoba... No ale przecież obydwoje byliśmy w sobie zakochani, więc po co te nerwy? 
Biegnąc między tłumem ludzi, którzy aktualnie przechadzali się ulicami Londynu modliłem się, ażeby jak najszybciej dotrzeć do celu swej wyprawy. Wolałem załatwić to osobiście, gdyż na taksówkę zapewne czekałbym kilkanaście minut, a nawet gdybym złapał jakąś od ręki - zapewne utkwilibyśmy w wszechobecnych korkach. Szczerze mówiąc dzięki temu, że aktualnie pędziłem jak oszalały maratończyk na olimpiadzie, ni cholerę nie odczułem tego, że na dworze jest tak mroźno. Osoby, które mijałem owinięte były wszelkiego rodzaju szalami, czapkami, lisami i nie wiadomo jakimi jeszcze ustrojstwami, a ja leciałem z szybko narzuconym na ramiona płaszczem, którego nawet nie zdążyłem zapiąć, a ciepły szal właśnie gniotłem w ręce, gdyż teraz jedynie by mi przeszkadzał. Kit, bardzo rzadko chodzę zakatarzony, więc pewnie i tym razem nic mi nie grozi.
Gdy moim oczom ukazał się ogromny budynek odetchnąłem z ulgą. Rozejrzałem się na prawo i lewo i bez zbędnych ceregieli przemknąłem na drugą stronę ulicy, ażeby wreszcie wbiec do tego cholernego szpitala. Niby kompletnie nic nie czułem do Lizzie, ale gdy tylko dowiedziałem się, że prosi o to, bym do niej przyjechał... moje serce zaczęło walić jak oszalałe, a mózg w ogóle nie kontaktował z najbliższym otoczeniem. Cóż, może i wcześniej zachowała się jak świnia, ale swego czasu byliśmy parą i.. nie mógłbym odmówić jej pomocy bacząc na relacje, które wtedy nas łączyły. Nie jestem taki i czasami tego żałuję.
- Elizabeth Johnson... - z impetem wpadłem na recepcję dysząc ze zmęczenia. Dwie kobiety siedzące za biurkiem spojrzały na mnie jak na idiotę, a ja jedynie ciężko sapnąłem i starając się złapać oddech, znacznie się uspokoiłem i szarmancko uśmiechnąłem. - Moja znajoma, Elizabeth Johnson przed chwilą przyjechała tutaj do szpitala, czy mógłbym wiedzieć gdzie aktualnie się znajduje?
Kobiety spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym jedna podniosła swoje zgrabne cztery litery z miękkiego fotela i podchodząc do mnie, wychyliła się znad lady.
- Musisz iść na sam koniec tamtego korytarza... - tutaj zgrabnie pokazała mi palcem wskazującym o który korytarz jej chodziło. - ... następnie skręcić w lewo i wejść w duże szklane drzwi na samym końcu.
- Dziękuję. - rzuciłem na odczepnego, gdyż gdy kobieta wypowiedziała ostatnie słowo już dawno puściłem się biegiem. Prosto, w lewo i na sam koniec. Korytarz był ogromny i doskonale rozświetlony. Dookoła mnie przechadzało się wiele osób, pacjenci, lekarze, rodzina, lecz czułem się tutaj tak, jakbym był.. sam. Zupełnie sam, odizolowany od otoczenia. Szpital zawsze budził we mnie niezbyt miłe emocje, lecz z czasem zdawałem się przełamywać swoją niechęć do przebywania w tym miejscu.
Gdy szklane drzwi cicho się za mną zamknęły, niepewnie rozejrzałem się dookoła i stanąłem w środku dystansu, wsłuchując się w dźwięki, które obijały mi się o uszy. Gdzieś słyszałem śmiech... Cóż, może zdarzyć się i tak. Wsłuchałem się bardziej, o moje uszy obił się damski krzyk. A może to nie był krzyk, tylko płaczliwe błaganie o pomoc? Cholera, wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł okropny dreszcz. Cóż, jeszcze nigdy nie znajdowałem się na oddziale przeznaczonym dla kobiet, więc to było dla mnie co najmniej dziwne.
I wtedy usłyszałem płacz... Płacz dziecka. Odwróciłem się do tyłu i moim oczom ukazała się ogromna szyba, przez którą mogłem dostrzec malutkie inkubatory, a w nich tak bezbronne i malutkie istoty, jak noworodki. Stanąłem przed szybą i uśmiechnąłem się do pielęgniarki, która wychodziła właśnie z owego pomieszczenia. Właśnie dzięki temu usłyszałem ten słaby głosik niemowlaka. Oparłem się dłońmi o szybę i wbiłem wzrok za szklaną taflę. I pomyśleć, że kiedyś sam taki byłem... rozwrzeszczany i uroczy zarazem. Niby miałem dobre podejście do dzieci, prawdopodobnie dlatego, że moje zachowanie również było nie lada infantylne, lecz sam chyba nigdy nie zdecyduję się zostać ojcem. Zresztą, Zayn nie urodzi mi dziecka, ani ja nie zrobię tego dla niego, więc nie ma nawet o czym debatować.
- Cudna, nie? - poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń, dużą, masywną i pewną siebie dłoń. Zerknąłem na nią, po czym jadąc wzrokiem wzdłuż całej dłoni, ręki i ramienia, wreszcie dotarłem do rozanielonej twarzy chłopaka. - Moja siostrzenica. - dodał wskazując podbródkiem na dziecko znajdujące się najbliżej nas, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, dzięki któremu na jego policzkach zarysowały się dwa, jakże urocze dołeczki.
- Trochę wyszczekana, ale pewnie jej przejdzie. - zaśmiałem się, a chłopak mi zawtórował.
- Któreś jest tu Twoje? - zerknął na mnie, a ja parsknąłem śmiechem.
- Skądże. Jestem na to za młody...
- A więc... Co tu robisz? Tylko mi nie mów, że chcesz porwać moją małą Julie i żądać ode mnie okupu. - powiedział z udawanym srogim wyrazem twarzy, po czym obydwoje nie wytrzymaliśmy i parsknęliśmy śmiechem.
- Moja przyjaciółka gdzieś tutaj jest... Jej lekarz do mnie zadzwonił, że prosi, abym tutaj był.
- Nie zazdroszczę.
- Dlaczego?
- Pewnie będzie Ci wkręcać, że to twoje. - powiedział rozbawionym tonem, po czym poklepał mnie po plecach.
- To już mam za sobą... - szepnąłem ciężko wzdychając, po czym wywróciłem nieznacznie oczyma. Chłopak przez chwilę mi się przyglądał, po czym sympatycznie się do mnie uśmiechnął.
- Jestem Harry. Harry Styles.
- Bardzo mi miło, Niall Horan. - uścisnąłem jego dłoń, po czym uśmiechnąłem się ukazując przy tym swój, po części znienawidzony, aparat na zębach. Harry był bardzo wysokim, szczupłym chłopakiem, na oko w moim wieku. Miał szczery uśmiech, hipnotyzująco zielone tęczówki i niesforne loczki, które dodawały mu uroku swoim celowym nieładem. Swoją drogą, nie wiem dlaczego, ale miałem wrażenie, że skądś go znam... Może nie tyle go, ile jego nazwisko, ale mniejsza. Ja i moje dziwne wymysły.
Już miałem spytać go o to jak długo tutaj siedzi, gdy nagle usłyszałem za swoimi plecami, jak jakiś mężczyzna wypowiada moje imię i nazwisko, po czym pytająco na mnie spogląda. Czyli teraz czeka mnie spotkanie z Liz...
- Powodzenia. - szepnął mi do ucha kędzierzawy, po czym pchnął mnie w kierunku faceta w kitlu.


// hahahaha trochę kitowy, ale tak wszyscy na mnie naciskali, że musiałam coś dodać. Lekki zwrot akcji, no i wprowadziłam nową postać, która STRASZNIE namiesza w życiu zarówno Zayna jak i Nialla. Nie wiem czym powyższy wywód wam się podoba, ale tak to jest, gdy zaczyna się szkoła, nie masz czasu na własne zachcianki, a jeszcze musisz myśleć o zaspokojeniu potrzeb innych, jakkolwiek to brzmi. Haha teraz zdałam sobie sprawę, że pewnie będzie mało komentarzy, bo zawsze tak jest, gdy w danym rozdziale nie ma seksu, czy innych zboczonych rzeczy :D kit, nie mogę cały czas myśleć o demoralizujących rzeczach ._.
niedługo nn, mam nadzieję, że najdzie mnie większa wena i nowy rozdział bardziej wam się spodoba :) pozdrawiam, w razie pytań czekam na tt: @PezzHoralik . xx

9 komentarzy:

  1. ej, dobrze jest xd dla mnie nie musi być w każdym rozdziale seksu, ale nie ukrywam, że takie są chyba najlepsze, rozdział bardzo fajny, ale trochę krótki. Nie mam Ci tego za złe, bo Cie rozumiem - SZKOŁA, jak zwykle nam we wszystkim przeszkadza :( Harry będzie, a będzie niedługo Narry albo Zarry? ja już się jaram! Kocham Cię

    OdpowiedzUsuń
  2. ej hahah przy opisie Harrego trzeba było dać moje rysunki z chemii z wielką ręką ;D #lol weź jeszcze w[prowadź sama wiesz kogo i będzie Hris hahaha z bananem ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. oo Zayn się wkurzył. Bedzie karaa. Oj Horan, Horan zero seksu przez tydzień. Zrób Narrego.! ;d niech będzie ciekawie ;d Zajebisty rozdział. Lubię twój styl pisania i powdziwiam Cię ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej no nie narzekaj mi tu, bo jest świetnie jak zawsze! Oooch i jeszcze Harry... No, no, no z pewnością będzie ciekawie. Jestem ciekawa, jak teraz namiesza. No i przede wszystkim weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No nie ma seksu, ale rozdział i tak jest fajny ;d Ten Styles mnie przeraża.. nie zdążyłam nacieszyć się Ziallem, a wyczuwam zdradę. Zresztą z pewnością dowiemy się wkrótce. Muszę powiedzieć, że dziwnie się czuję jak przez kilka dni nie dodajesz rozdziału.. znaczy, kiedyś nadałaś takie tępo, że codziennie można było coś tu przeczytać, potem ta przerwa.. dziwnie tak ;d No, ale nadal piszesz zajebiście, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. No rozdziały z seksem są fajne nie powiem, jednak w większości opowiadań takie same. I nie ma się czemu dziwić. Bo oni mogą albo sobie obciągać, ale w dupę, więc dużego wybory nie ma. Dlatego lubię również rozdziały bez, bo właśnie te rozdziały odróżniają opowiadania i sprawiają, że są takie ciekawe. Bo sama powiedz, że gdyby nie było żadnej akcji tylko seks, to byłoby nudno.
    Dlatego cieszę się, że nie ruchają się jak króliki w każdym rozdziale.
    Wcale się nie dziwię Zayn'owi, że poczuł się trochę zazdrosny o Liz. W końcu Horan z początku nie chciał mu powiedzieć co się dzieje, bo pewnie przewidział reakcję Zayn'a, ale ten może teraz to w różny sposób odebrać.
    W ogóle spotkania swoich ukochanych z ich byłymi, chyba chociażby nie wiem jak bardzo się człowiek starł wywoła lekką zazdrość.
    Fajne wprowadzenie Hazzy. Tak lekko i gładko ci to poszło, a nie jakieś wymuszane wpadnięcie czy coś. Gratuluję. Do tego fajna wymiana zdań między nimi. Nawet się uśmiechałam głupio do monitora.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się osobiście podobał :)
    Pisz dalej.
    Mam nadzieję, że to nie jest dziecko Nialla ;o

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny jest, nieważne, że nie jest zboczony, w końcu nie prowadzisz jakiejś strony porno tylko piszesz opowiadanie :D a piszesz strasznie fajne i do tego bardzo wciąga. a teraz jeszcze Narry *-* ale mam nadzieję, że lizzie nie będzie więcej mieszać w ich życiu. a tak w ogóle to dzięki chelle, że powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale. co z tego, że czekam z niecierpliwością na każdy kolejny. ale nie mogę się na ciebie gniewać, bo to opowiadanie jest dghahdgsjgksgh ♥ no to do kolejnego, @mrshoran_buddy xx

    OdpowiedzUsuń
  9. O BOŻE!
    Nich Harry zostawi w spokoju Zialla..! Proszę..! Wiem że to niewykonalne..! Ale cóż..! Mam nadzieje że i tak Ziall będzie cały i zdrowy...! :D:D
    Czekam na nn! :D:D

    OdpowiedzUsuń